Polacy mogli wybierać swoich przedstawicieli w parlamencie także poza granicami kraju. W polskim konsulacie w Nowym Jorku, który od dwóch tygodni nie schodzi z czołówek dzienników, kolejek nie było, wszystko przebiegało sprawnie. Nieco inaczej było we Francji i Belgii.

Polski konsulat w Nowym Jorku położony jest w centrum Manhattanu. Głosowanie odbywało się tam w sobotę i tego dnia nie było najmniejszych kłopotów z wejściem do budynku. Wszystko przebiegało bez zakłóceń twierdzą pracownicy nowojorskiej palcówki, zapewniając jednocześnie, że podjęli stosowne środki bezpieczeństwa. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie były one widoczne, to tym lepiej o na świadczy – mówili pracownicy ochrony. W wyborach do Sejmu i Senatu w Stanach Zjednoczonych wzięło udział 7081 osób. Głosowano w 22 okręgach wyborczych od Bostonu po Los Angeles, i od Florydy po Seatle. W wyborach do Sejmu najwięcej głosów zdobyła Liga Polskich Rodzin – 32,1 procent, PiS - 26,7 procent, SLD - 14,1 procent, PO – 11,9 procent, AWSP – 5,3 procent, UW – 4,4 procent. W wyborach do Senatu najwięcej osób głosowało na Zbigniewa Romaszewskiego – 3958, Krzysztofa Piesiewicza – 3068, Marka Goliszewskiego – 2737, Jacka Saryusza-Wolskiego – 2254 i Macieja Jankowskiego – 1926 głosów.

W Paryżu wielu Polaków było oburzonych: „Musi być ktoś na liście, jeżeli nie jest na liście to nie może głosować. Kiedyś wystarczyło przyjść z paszportem czy dowodem osobistym i się głosowało. Trzeba będzie protest złożyć, bo jest lista w konsulacie, jest lista protestacyjna osób, które nie mogły głosować. Myślę, że to podważy wyniki wyborów tutaj, będzie nowe głosowanie w ambasadzie prawdopodobnie”. To nie konsulat winien jest całemu zamieszaniu, ale nowa ordynacja wyborcza – broni się konsul Andrzej Tarnawski: „Tutaj nie za bardzo możemy cokolwiek zrobić. W tym momencie są bardzo restrykcyjne przepisy. Takie restrykcyjne przepisy są nie tylko w Paryżu. Zaostrzenie kontroli tożsamości wyborców wyraźnie obniżyło frekwencję w polskich wyborach w Belgii. Głos oddało dwa razy mniej osób niż w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Komisja wyborcza odprawiła z kwitkiem osoby, które nie zgłosiły się wcześniej i nie miały żadnego dokumentu prócz polskiego paszportu. W Belgii przebywa stale kilkadziesiąt tysięcy Polaków pracujących "na czarno". Nawet jeśli chcieliby głosować, wolą się nie rejestrować.

foto Archiwum RMF

07:45