Trzy razy w ciągu niespełna 2 lat została złapana na prowadzeniu auta po pijanemu. W Gdańsku trwa nieudolna walka z kobietą, która kolejny raz wsiadła za kółko kompletnie pijana. Znów usłyszała zarzut prowadzenia samochodu po pijanemu. Od pierwszego przypadku do dziś nie wydano jej natomiast sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.

Joanna T. jest doskonale znana gdańskim policjantom. Ich zdaniem stwarza ogromne zagrożenie na drogach. W październiku 2012 roku prowadziła, mając prawie 3 promile alkoholu w organizmie. Gdy została zatrzymana, próbowała korumpować funkcjonariuszy. Kobieta próbowała wręczyć korzyść majątkową policjantom. Gdy usłyszała, że zostanie za to zatrzymana, wówczas rzuciła się na nich. Używała wobec nich przemocy, siły. Następnie ich znieważyła. W komisariacie, w trakcie przeszukania, rzuciła się na inną policjantkę. Naruszyła również jej nietykalność i ją znieważyła - mówi Aleksandra Siewert, rzecznik gdańskiej policji.

Prawo jazdy nie zostało wtedy kobiecie zabrane. Tłumaczyła, że zgubiła dokument lub został jej ukradziony. Uprawnień do prowadzenia do dziś kobiecie nie zabrał także sąd. Wciąż trwa bowiem proces w tej sprawie.

Wyrobiła sobie nowe prawo jazdy

W marcu tego roku 44-latka znów została zatrzymana za prowadzenie po pijanemu. Miała ponad 3 promile alkoholu we krwi. Zabrano jej wtedy nowe, wydane w tym roku prawo jazdy. Kobieta wyrobiła je na podstawie oświadczenia o zgubieniu poprzedniego dokumentu. Było to możliwe, bo urzędnicy nie wiedzieli o tym, że kobieta odpowiada przed sądem za prowadzenie po pijanemu. Urząd powinien dostać informację o zatrzymaniu kierowcy będącego pod wpływem. A nie dostał - komentuje krótko Antoni Pawlak, rzecznik Prezydenta Gdańska.

W tym tygodniu kobieta po raz kolejny została zatrzymana za prowadzenie po pijanemu. Badanie krwi wykazało 1,5 promila alkoholu. Co ciekawe, miała przy sobie prawo jazdy, ale... to rzekomo zgubione w 2012 roku.

Nie przyznaje się do winy

Dziś kobieta kolejny raz usłyszała zarzut prowadzenia samochodu po pijanemu.  Do winy się jednak nie przyznaje. Śledczy nie zastosowali wobec niej nawet dozoru policyjnego. Nie ma natomiast żadnej gwarancji, że ponownie nie wsiądzie pijana do samochodu.

Sąd musi po prostu szybko wydać wyrok. Kiedy będzie wyrok skazujący, uznający, że pani prowadziła pod wpływem alkoholu, wtedy będą dalsze konsekwencje. Czyli  kolejne prowadzenie w stanie nietrzeźwości już wprowadzi wyższą sankcję, inną odpowiedzialność karną i inne środki, surowsze, można będzie wobec niej podejmować. Nie wiem z jakiego powodu to postępowanie toczy się aż tak długo przed sądem - mówi Jolanta Janikowska-Matusiak z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.

Prokuratura mogła zrobić więcej?

Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ sprawą Joanny T. zajmuje się od września zeszłego roku. Najbliższe posiedzenie ma odbyć się w przyszłym tygodniu. Zdaniem Tomasza Adamskiego, rzecznika Sądu Okręgowego w Gdańsku, śledczy mogliby jednak zrobić więcej w sprawie 44-latki z Gdańska, niż tylko czekać na wyrok sądu rejonowego. Prokurator może też na etapie postępowania przygotowawczego zastosować środek zapobiegawczy w postaci powstrzymania się od prowadzenia pojazdów określonego rodzaju. W tej sprawie nie zatrzymano prawa jazdy, ponieważ kierująca nie miała przy sobie tego dokumentu. Prokurator nie zastosował też opisanego wyżej środka zapobiegawczego. W toku postępowania sądowego również prokurator nie złożył wniosku o zastosowanie środka zapobiegawczego - tłumaczy Adamski.

Prokurator Janikowska-Matusiak nie zgadza się jednak z takim spojrzeniem. Jej zdaniem taki środek zapobiegawczy stosuje się tylko w przypadku osób, które na przykład wykonują zawód związany z prowadzeniem samochodu. W mojej ocenie ten przepis dotyczy zupełnie innych sytuacji. Równie dobrze sąd mógł zastosować taki środek zapobiegawczy na etapie postępowania sądowego. To nie jest tak, że prokurator miał obowiązek taki środek zastosować. W świetle tego co się później wydarzyło, to i tak niewiele by dało - mówi Janikowska-Matusiak.

(MRod)