Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie straci ministerialną dotację na remont zabytkowej więźby dachowej olsztyńskiego zamku. Powód - brak pieniędzy na wkład własny, wynikający z niezgrania biurokratycznych terminów. Teraz muzeum grożą kary od konserwatora zabytków.

Zamek w Olsztynie jest jednym z niewielu takich obiektów, w których zachowała się średniowieczna więźba dachowa. Ta w Olsztynie pochodzi z lat 20. XV wieku. Ostatni remont przeszła 100 lat temu, teraz konieczny jest kolejny. Konserwator zabytków już trzy lata temu nakazał jego wykonanie, termin wyznaczony przez konserwatora mija z końcem tego roku. Sprawa jest pilna, ta więźba przechyliła się, teraz wprawdzie jest stabilna, ale nie wiemy, na jak długo, do tego przy silniejszym wietrze zdarza się, że z dachu spadają dachówki, to też musimy naprawić - mówi dyrektor muzeum Janusz Cygański.

Muzeum udało się pozyskać 600 tys. złotych z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tyle że do uruchomienia tych pieniędzy konieczny jest jeszcze wkład własny - około 700 tys. złotych. Te pieniądze powinien wyłożyć warmińsko-mazurski urząd marszałkowski, który jest instytucją założycielską Muzeum Warmii i Mazur. Ale już wiadomo, że nie wyłoży. Wszystko dlatego, że informacja o przyznaniu ministerialnej dotacji przyszła pod koniec ubiegłego roku i wtedy właśnie muzeum zaczęło starać się o pieniądze od marszałka. A to zdecydowanie za późno, w trakcie roku budżetowego nie jesteśmy w stanie znaleźć tak dużych pieniędzy - twierdzi Zdzisław Fadrowski, dyrektor departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim. Budżet na ten rok skończyliśmy składać w październiku ubiegłego roku, więc tak duże środki na wkład własny do remontu zamku może przyznać dopiero na rok przyszły.

Problem w tym, że jeśli remont nie zostanie wykonany w tym roku, ministerialna dotacja przepadnie. Muzeum może starać się o nią po raz drugi - ale nie ma gwarancji, że ją otrzyma.

Do tego za brak remontu grożą kary od miejskiego konserwatora zabytków - mogą wynieść do 50 tys. złotych.