Przeciwnicy energetyki jądrowej zarzucają rządowi uprawianie propagandy przy wdrażaniu programu budowy elektrowni atomowych. W rocznicę katastrofy w Czarnobylu demonstrowali przed Ministerstwem Gospodarki.

Prezes Instytutu na rzecz Ekorozwoju Andrzej Kassenberg mówił na poprzedzającej demonstrację konferencji prasowej, że rządowa prognoza oddziaływania na środowisko programu jądrowego ma charakter propagandowy, bo optuje tylko za energetyką jądrową, a nie analizuje w sposób rzetelny programu jądrowego. Podobne stanowisko zaprezentował Jan Haverkamp z Greenpeace Europe.

Przy analizie nie wzięto pod uwagę awarii najwyższego, siódmego stopnia. Bierze się pod uwagę awarię projektową na poziomie pięć. Nie oceniono, czy byśmy poradzili sobie w takiej sytuacji jak w Fukushimie - mówił Kassenberg.

Również Haverkamp ocenił, że polski program jądrowy jest niskiej jakości, ponieważ nie przewiduje konsekwencji ewentualnych awarii. Arogancja, z jaką zaprezentowano politykę nuklearną Polski, oznacza, że jest oparta nie na faktach, ale na materiałach od przemysłu jądrowego, a polskie media są w nieprawdopodobny sposób manipulowane przez władzę. Pokazuje to, że kultura bezpieczeństwa nuklearnego w Polsce jest dokładnie taka sama jak w Czarnobylu czy Fukushimie - stwierdził.

Fizyk, prof. Mirosław Dakowski mówił, że koszt energetyki jądrowej rośnie po każdej większej awarii o 30-40 proc. Zbrodnią jest to, że chcą z nas wycisnąć 100 mld zł, żebyśmy się na coś podobnego zgodzili w Polsce - powiedział Dakowski o polskim programie energetyki jądrowej.

Po konferencji kilkudziesięciu antyatomowych aktywistów zgromadziło się przed budynkiem Ministerstwa Gospodarki, protestując przeciwko planom rządu. "Tusk do Czernobyla, Sejm do reaktora" - można było przeczytać na afiszach. Rozdawano też ulotki ze sprzeciwami wobec energetyki atomowej. Po godzinnym proteście demonstranci przy dźwiękach rapowanej, antyatomowej piosenki ruszyli pod kancelarię premiera, a potem pod ambasady Ukrainy i Japonii.

Pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej Hanna Trojanowska powtórzyła, że Polska nie zrezygnuje z planów rozwoju energetyki atomowej jako dodatkowego źródła, bo nie uda się pokryć rosnącego zapotrzebowania na energię po racjonalnych kosztach.

Nie zgodziła się z zarzutami przeciwników atomu, że rząd nie prowadzi żadnej debaty. Projekty odpowiednich ustaw trafiły do ponad 120 organizacji, które się wypowiedziały - zaznaczyła. Nie zakładaliśmy ogólnonarodowego referendum zważywszy na fakt, że jesteśmy otoczeni dużą liczbą elektrowni jądrowych, wybudowanych bez konsultacji z nami - wyjaśniła Trojanowska. Dodała, że w odległości mniejszej niż 200 km od granic Polski jest ok. 10 takich siłowni.