Ustawa o odszkodowaniach za prywatne mienie utracone po wojnie przez Polaków , Żydów i Niemców wciąż jest w rządowych planach. Jej uchwalenie Donald Tusk obiecał trzy lata temu w Nowym Jorku podczas spotkania ze środowiskami żydowskimi oraz chwilę później w Jerozolimie.

Temat ustawy powrócił jak bumerang w zeszłym tygodniu - Przy okazji wizyty premiera w Izraelu i swoistej cenzurze dziennikarskich pytań o tę właśnie sprawę. Szefowi kancelarii Donalda Tuska - Tomaszowi Arabskiemu - bardzo zależało na tym, aby dziennikarze o to nie pytali.

Dlaczego? Bo sprawa jest drażliwa. Z jednej strony, chodzi o złożone i niespełnione obietnice premiera, a z drugiej - o gigantyczne pieniądze. Ministerstwo Skarbu Państwa mówiło 3 lata temu, że kosz projektu to 30 mld złotych. Rok później możliwości budżetowe spadły do 20 miliardów. To wielka kwota, nawet przy założeniu, że rekompensaty miałyby być wypłacane w ratach przez 15 lat.

Rządowy dokument nigdy nie wyszedł poza etap konsultacji, choć trzy lata temu w Izraelu premier obiecał ekspresowe uchwalenie prawa zakładającego góra 20 proc. odszkodowanie za utracony majątek.

Zamiast tego mieliśmy przenoszenie dokumentu z jednego półrocznego planu prac rządu do następnego. W obecnym planie na 2011 ustawa również istnieje.