Krakowski sąd uchylił wyrok skazujący wobec kierownika administracyjnego domu towarowego „Gigant”, który spłonął cztery lata temu. Kierownika skazano wcześniej za przyczynienie się do pożaru, ale według sądu mężczyzna był po prostu "kozłem ofiarnym" ponieważ nie znaleziono podpalacza.

Pożaru w domu towarowym "Gigant" wybuchł wczesnym rankiem 28 maja 2003 r. Ogień doszczętnie strawił wnętrze jednokondygnacyjnego budynku, w którym mieściło się kilkadziesiąt stoisk handlowych. Piwnice zalane zostały wodą, którą gaszono ogień. Łączne straty spowodowane pożarem oszacowano na 2,4 mln zł.

Przyczyną pożaru było podpalenie. Jego sprawcy nie znaleziono. Jak stwierdzili eksperci, część instalacji przeciwpożarowej, za którą odpowiadał Marek C., była wadliwa. Niesprawne były zwłaszcza urządzenia pompujące wodę oraz tzw. tryskacze. To zdaniem biegłych mogło doprowadzić do szybkiego rozprzestrzeniania się ognia.

Na tej właśnie podstawie krakowski sąd rejonowy uznał Marka C. winnym niedopełnienia obowiązków i skazał go na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata oraz grzywnę. Ten wyrok ten uchylił we wtorek sąd odwoławczy i sprawę skierował do ponownego rozpoznania.

Sąd skrytykował także zgłoszenie kilkuset świadków, którzy nic do sprawy nie wnieśli - bo nie mogli wnieść - a spowodowali przedłużenie procesu. Zalecił, by w ponownym procesie ograniczyć liczbę świadków do 5-6 osób, w tym biegłych.