Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", w środę wieczorem, na posiedzeniu zarządu PO, premier Tusk przypomniał, gdzie są dziś Rokita, Olechowski i Piskorski, którzy kiedyś podważali jego pozycję w partii. Rozmówcy gazety uważają, że to aluzja do Grzegorza Schetyny.

Marszałek Sejmu krytykował ostatnio Tuska za spóźnioną reakcję na raport MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej. A wcześniej z dezaprobatą mówił o braku reform i planach podwyżki podatku VAT. Premier ocenił na środowym zarządzie, że takie ataki wzmacniają PiS.

Potem mówili partyjni przeciwnicy Schetyny - m.in. minister infrastruktury Cezary Grabarczyk i jego stronnicy. Głos zabrały też minister zdrowia Ewa Kopacz i Hanna Gronkiewicz-Waltz. Upominali Schetynę, że atakując Tuska, osłabia Platformę (...) Przypomnieli mu, że gdyby nie PO, nie byłby teraz marszałkiem Sejmu - relacjonował gazecie uczestnik posiedzenia.

Jak zareagował Schetyna? Przez pierwsze pół godziny starał się bronić. Ale w końcu odpuścił i siedział cicho do końca zarządu. Sytuację próbował jeszcze łagodzić szef MSZ Radosław Sikorski, żartując, żeby marszałek złożył samokrytykę, ale Tusk przyznał wtedy, że Schetyna przeprosił go już za słowa w sprawie reakcji na raport - czytamy w publikacji "Gazety Wyborczej".