6 metrów średnicy i 2 metry głębokości - takie są rozmiary leja w lesie niedaleko Sulęczyna na Kaszubach. Wszystko wskazuje na to, że powstał w wyniku eksplozji. Uszkodzenia drzew świadczą o tym, że wybuch był potężny.

Według komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej w Sulęczynie Andrzeja Rode ktoś mógł podłożyć ładunek wybuchowy pod głaz. Świadkowie twierdzą, że do eksplozji doszło 9 dni temu, w niedzielę.

Kawałki kamienia, wielkości około metr na metr i ważące kilkaset kilogramów leżą nawet ponad sto metrów od leja. Drzewa rosnące w pobliżu leja są uszkodzone od uderzeń.

Teren razem z saperami przeszukali policjanci z Kartuz.Na miejscu nie znaleziona żadnych metalowych odłamków, które świadczyłyby o tym, że materiał wybuchowy pochodził z min lub innych pocisków z czasów II wojny światowej.