Strażacy i leśnicy z Mysłowic uwolnili daniela, którego poroże było zaplątane w porzucony w lesie stary dywan. Zwierzę mogłoby nie przeżyć, gdyby nie grzybiarz, który zauważył opadającego z sił daniela i zaalarmował służby.

Przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach wskazują, że porzucone w lesie śmieci nawet po wielu latach mogą być realnym zagrożeniem dla zwierząt. Rocznie katowicka RDLP wydaje ok. 1,5 mln zł na utylizację znalezionych w lasach śmieci, wśród których są zarówno odpady komunalne, jak i np. resztki poubojowe, części samochodowe czy pozostałości po remontach.

Na potrzebującego pomocy daniela natrafił przed kilkoma dniami w lesie w okolicach Mysłowic spacerowicz, który wybrał się na grzyby. Zwierzę szamotało się z materiałem oplatającym jego poroże.

To był stary sznurkowy dywan, namoknięty, bardzo ciężki, wielkości około 9 metrów kwadratowych. Byłem zdziwiony, że daniel miał tyle siły, by się z nim tak energicznie szarpać - relacjonował pan Marek, cytowany w informacji śląskich leśników.

Spacerowicz wiedział, że w takiej sytuacji nie należy podejmować samodzielnych prób ratowania zwierzęcia, ale wezwać służby. Daniela uratowali strażacy z mysłowickiej jednostki ratowniczo-gaśniczej, w porozumieniu z leśnikami z Nadleśnictwa Katowice.

Uwolnienie daniela od materiału oplatającego jego poroże zajęło prawie pół godziny - strażacy delikatnie odcięli dywan, pozwalając zwierzęciu pobiec w głąb lasu.

Ważne, by spotykając ranne bądź uwięzione dzikie zwierzę nie starać się pomagać mu samodzielnie. Podobnie jak to zrobił Pan Marek, najlepszym wyjściem jest wezwanie odpowiednich służb - skomentował rzecznik RDLP w Katowicach Marek Mróz.

Leśnicy podkreślają, że w tym przypadku stary sznurkowy dywan stał się olbrzymim zagrożeniem nawet po wielu latach od porzucenia w lesie. Coraz częściej w łapaniu sprawców zaśmiecania terenów zielonych pomagają fotopułapki. Porzucający odpady muszą liczyć się z wysokimi karami.