Strajk okupacyjny w szpitalu w Starachowicach w Świętokrzyskiem. Sanitariuszki nie zgadzają się na wynajęcie zewnętrznej firmy do sprzątania placówki. Na razie pięć kobiet okupuje korytarz przed gabinetem dyrektorki szpitala. Nie wiadomo jak długo potrwa protest.

Jedna z sanitariuszek tłumaczy, że pracownice szpitala nie wierzą w gwarancje firm, które chcą przejąć sprzątanie. "Są one nastawione na zysk" - mówi. Jak dodaje strajk popierają też przedstawiciele innych związków zawodowych działających w szpitalu.

Decyzja o przekazaniu części usług dla szpitala firmie zewnętrznej leży w gestii dyrekcji. Szpital jest zadłużony na ok. 51 mln zł, a takie rozwiązanie przyniosłoby oszczędności - twierdzi wicestarosta starachowicki Andrzej Sendecki. Decyzje o tym, kto będzie zwycięzcą przetargu zapadną za kilka tygodni.

Jednym z głównych czynników, jakie władze lecznicy biorą pod uwagę w rozstrzygnięciu konkursu, jest jak najbardziej korzystny dla pracowników okres utrzymania zatrudnienia. Pod zarządem nowego usługodawcy ma pracować ok. 70 osób - dodaje Sendecki.

To czwarty protest zorganizowany przez związkowców ze starachowickiego szpitala w ciągu ostatnich trzech lat. W marcu 2008 roku pracownicy sprzeciwiali się odwołaniu ze stanowiska dyrektora lecznicy i przez trzy dni okupowali gabinet dyrektora. Z kolei w sierpniu 2008 roku 15 osób prowadziło głodówkę w proteście przeciwko prywatyzacji placówki. W styczniu 2010 roku z tego samego powodu głodówkę prowadziło 10 związkowców.