Dziś przed stołecznym sądem garnizonowym rozpoczął się proces czterech byłych współpracowników Urzędu Bezpieczeństwa. IPN oskarża ich o zbrodnie przeciwko ludzkości. Śledczy nie przyznają się do winy. Proces jest jawny.

Najpoważniejszy z zarzutów, który znalazł się w akcie oskarżenia, dotyczy tego, że na podstawie sfałszowanych dokumentów oskarżyli oni oficerów Wojska Polskiego o spisek, dywersję i szpiegostwo.

Tak było w przypadku płka Mariana Utnika, który zaraz po wojnie został w Londynie i tam pracował w polskiej ambasadzie. Podstępnie zwabiono go do kraju i podobnie jak wielu innych aresztowano i skazano. - Byli maltretowani, byli prześladowani, byli tam szykanowani. Rodziny też to odczuły: brat nie dostał się na studia, mamie kazali zmienić pracę, a ja pracy znaleźć nie mogłam – opowiada w rozmowie z reporterem RMF FM córka pułkownika.

Oskarżeni dziś mają niewiele do powiedzenia. Ich linia obrony opiera się na stwierdzeniu, że tylko wykonywali rozkazy i sami są "ofiarami systemu". Teraz, już po latach grozi im 5 lat więzienia.