Sprzedają piwo, by móc… ścigać pijanych na wodzie. Woprowcy nad jeziorem Solińskim w Bieszczadach, by zdobyć pieniądze na benzynę do motorówek, muszą prowadzić płatne parkingi, wypożyczalnię sprzętu wodnego i ogródek piwny.

To paradoks, ale gdybyśmy sami nie zadbali o siebie, stację pogotowia w Polańczyku można by w ogóle zamknąć - mówią sami ratownicy, którzy podkreślają, że nie dostają z budżetu państwa żadnych pieniędzy. Z działalności gospodarczej wypracowujemy pewne środki, które pozwalają na zakup dodatkowej ilości paliwa, żeby działalność statutowa była w pełni realizowana - podkreślają.

Brak pieniędzy na paliwo i ludzi do ratowania to problem jednostek WOPR w całej Polsce. Szkoda, że osoby, które zarabiają ogromne pieniądze na przemyśle wypoczynkowym, rzadko myślą o bezpieczeństwie turystów.