Ministerstwo Zdrowia chce wprowadzić 3 procentowy podatek od wpływów z refundacji, czyli od pieniędzy, które wcześniej rząd sam wydał na pomoc pacjentom. Za podwyżkę zapłacą oczywiście pacjenci. Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna" budżet zarobiłby w ten sposób 180 mln zł.

Pieniądze zasiliłyby Agencję Oceny Technologii Medycznych. To instytucja, która wydaje opinie o skuteczności leków ubiegających się o refundację. W praktyce oznacza to, że pieniądze zamiast na finansowanie leków pójdą na rozbudowę administracji.

Przy okazji rząd chce ograniczyć konkurencję na rynku farmaceutycznym narzucając wszystkim aptekom jednolite ceny. Chorzy pożegnają się z promocjami i zniżkami w ramach kart stałego klienta. Szpitale nie będą mogły już prowadzić przetargów na zakup leków. Będą musiały je po urzędowych cenach.

Projekt ujednolicenia cen spotkał się z ostrą krytyką ekspertów, zarówno samej branży jak i niezależnych instytucji jak Centrum im. Adama Smitha czy UOKiK.

To zbrodnia przeciwko wolnemu rynkowi - twierdzi Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska. Koncerny ostrzegają, że dodatkowe opłaty, typu 3 procentowy podatek od refundacji, zostaną wkalkulowane w ceny najpopularniejszych, nierefundowanych leków .