Dariusz Drzewiecki - brat byłego ministra sportu miał opinię „załatwiacza” w Łodzi. W środowisku biznesowym nie raz powoływał się na swoje kontakty w ministerstwie - tak twierdzi detektyw Krzysztof Rutkowski.

Jednocześnie odkrywa drugie oblicze brata byłego ministra sportu. Dariusz Drzewiecki był poszukiwany przez detektywa na zlecenie klienta, któremu Drzewiecki był winien pieniądze rzędu 30-40 tysięcy złotych. Drzewiecki zaoferował do sprzedaży samochody, wzięte w leasing. Twierdził wtedy, że auta zostały spłacone i może nimi dysponować. Nieco później okazało się, że brat byłego ministra nie miał prawa sprzedawać pojazdów. Detektyw Rutkowski odnalazł Drzewieckiego w Wiśle. W tym samym czasie łódzki restaurator był poszukiwany przez policję na zlecenie prokuratury. Jednak, jak twierdzi detektyw, po ustaleniu miejsca pobytu Drzewieckiego, policja nie była zainteresowana zatrzymaniem brata ministra. Po odnalezieniu, biznesmen w ciągu kilku dni zwrócił pieniądze przez adwokata. – Jak się dowiedzieliśmy – mówi Krzysztof Rutkowski – pieniądze zostały przekazane przez brata Dariusza Drzewieckiego, czyli od Mirka, który bardzo starał się uspokoić całą tę aferę.

Na ile prawdopodobne jest, że Dariusz Drzewiecki mógł się powoływać na wpływy w ministerstwie? Rutkowski twierdzi, że restaurator wręcz pokazywał plakat swojego brata z Tuskiem, na ulicach Łodzi. – Do pewnego momentu traktowany był jako wszechmogący „załatwiacz” łódzki – wyjaśnia detektyw.

W mieszkaniu przy ulicy Jaracza w Łodzi, gdzie jest zameldowany Dariusz Drzewiecki, bywa rzadko. Według Rutkowskiego, brat byłego ministra, teraz mieszka pod Łodzią i ma się dobrze.