Alarmująco przybywa osób, które nie widząc możliwości rozwiązania swoich problemów, odbierają sobie życie. Z danych Komendy Głównej Policji, do których dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że tylko w pierwszym półroczu tego roku 4200 osób próbowało popełnić samobójstwo. To o ponad tysiąc więcej niż w tym samym czasie rok temu.

Od 2009 r. liczba samobójstw rośnie, już skoczyła do ponad 6 tysięcy, a tempo wzrostu jest podobne jak w Grecji - mówi prof. Maria Jarosz, socjolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN, autorka publikacji i badań dotyczących samobójstw. Są one wskaźnikiem kondycji społecznej, także dezintegracji społeczeństwa. Jeżeli ich liczba rośnie, jest to bardzo mocny wskaźnik, że jest źle - tłumaczy.

Z danych policji wynika, że w ciągu sześciu miesięcy tego roku na życie targnęły się 4192 osoby, z których ponad 3 tysiące nie przeżyło. Jeśli sytuacja się nie poprawi (a drugie półrocze zwykle jest gorsze pod tym względem niż pierwsze), w całym roku liczba prób samobójczych grubo przekroczy 8 tysięcy, podczas gdy w zeszłym roku wyniosła 5791 (4177 zakończyło się śmiercią).

Średnio w tym roku dochodziło do blisko 700 prób samobójczych miesięcznie. W ubiegłym roku - do 480.

80 procent samobójców to mężczyźni. Najczęściej się wieszają, rzadziej rzucają się z mostu czy z okna, podcinają żyły czy trują środkami nasennymi.

Jakie są ich motywy? Eksperci, jak i liczby potwierdzają, że - obok nieporozumień rodzinnych - powodem coraz częściej jest brak środków do życia.

Z danych policji wynika, że z tych powodów w pierwszym półroczu 2013 r. łącznie próbowało się zabić ponad 300 osób (z tego 234 z powodu złych warunków ekonomicznych, a 73 z powodu nagłej utraty źródła utrzymania). To niemal tyle, co w całym 2008 r., i proporcjonalnie więcej niż w ubiegłym (w całym 2012 r. takich przypadków było niespełna 500).

Obecnie częściej niż kiedyś do samobójstw popycha ludzi przewlekła choroba. W pierwszym półroczu była powodem 273 prób samobójczych, czyli niemal tylu, co w całym ubiegłym roku (wtedy 288).

Choć specjaliści zastrzegają, że tak naprawdę nigdy nie ma 100-procentowej pewności, czym się kierował samobójca. Zwłaszcza że zwykle nakłada się na siebie kilka przyczyn. Ustalamy je na podstawie informacji od rodziny, sąsiadów, dzięki listom pożegnalnym, jakie zostawiają desperaci - mówi Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.

Odebrać sobie życie próbują najczęściej ludzie po pięćdziesiątce (co piąty samobójca) oraz po trzydziestce. Najczarniejsze dni to sobota i poniedziałek.

"Rzeczpospolita"

(mpw)