Ministerstwo zdrowia chce wprowadzić motocyklowe zespoły ratownictwa medycznego. Miałyby funkcjonować przez pięć miesięcy w roku. W zakorkowanych miastach "motoambulans" skróci czas dotarcia z pomocą - tłumaczy wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz.
Wprowadzenie motocyklowych zespołów ratownictwa medycznego przewiduje projekt noweli ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (PRM). Miałyby one funkcjonować przez pięć miesięcy w roku - od maja do września, po 12 godzin na dobę. Teraz nie ma przepisów umożliwiających finansowanie ich działalności w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.
"Motoambulanse" działają w niektórych miastach. Takie jednostki utworzyły się oddolnie m.in. w Warszawie i Trójmieście - zauważa Tombarkiewicz.
Ministerstwo zdrowia argumentuje, że uzasadnieniem dla wprowadzenia ratowników medycznych na motocyklach są badania pokazujące, że są oni w stanie dotrzeć do osób potrzebujących pomocy w stanach nagłego zagrożenia życia szybciej niż tradycyjna karetka.
Mamy też analizy, które pokazują, że w połowie przypadków taka interwencja kończyła się na miejscu i nie było potrzeby wzywania karetki - dodał wiceminister.
Stąd - jak wyjaśnił - pomysł usankcjonowania działania ratowników na motocyklach i wprowadzenie możliwości ich kontraktowania. To będzie oczywiście znacząco niższa stawka niż za funkcjonowanie tradycyjnego zespołu - zastrzegł.
Jednym z miast, gdzie działają ratownicy na motocyklach, jest Kraków. W Małopolsce ratownicy na motorach skupienie są w Fundacji R2. Działa ona w ramach porozumienia z Małopolskim Urzędem Wojewódzkim, porozumienie jest podpisywane co roku – na okres od maja do listopada - mówi rzecznik Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Aleksandra Kwiecień.
Jak wyjaśniła, ratownicy działają przy Centrum Powiadamiania Ratunkowego i są wysyłani do zdarzeń medycznych w sytuacji, kiedy dotrą tam wcześniej niż karetka. Zabezpieczają opiekę do czasu jej przyjazdu.
(mpw)