Pilnej waloryzacji opłat za badania techniczne samochodów domagają się od resortu infrastruktury przedsiębiorcy prowadzący stacje kontroli pojazdów. Dziś przedstawiciele tej branży protestowali w Warszawie. Część stacji z całej Polski dołączyła do akcji i przez kilka godzin nie wykonywała przeglądów. "Kierowcy w dużej części popierają nasze postulaty. Badanie techniczne to jest chyba jedyna opłata, która w dzisiejszych czasach nie zdrożała" - podkreślał w rozmowie z radiem RMF24 Marcin Barankiewicz - Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. Protestujący złożyli w Ministerstwie Infrastruktury petycję ze swoimi postulatami.

Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów podkreśla, że stawki za badania techniczne pojazdów nie były zmieniane od 18 lat, co sprawia, że wiele stacji balansuje obecnie na granicy rentowności. Jak wylicza, w pierwszej połowie tego roku zamknięto 152 stacje.

Koszty wykonywania badań przez 18 lat istotnie się zmieniły. Minimalne wynagrodzenie w tym okresie wzrosło o 360 proc. - tłumaczył w rozmowie z RMF FM Marcin Barankiewicz - Prezes Zarządu PISKP. Sens miałaby waloryzacja na poziomie 150 zł netto za badanie samochodu osobowego - postulował. Należałoby też wprowadzić do ustawy Prawo o ruchu drogowym mechanizm automatycznej waloryzacji - np. o wskaźnik inflacji. Chodzi o to, żeby opłaty za badanie techniczne podążały za aktualną sytuacją gospodarczą - podkreślał gość RMF FM. 

Branża obawia się zmian w przepisach

Sejmowa komisja infrastruktury ma dziś omawiać projekt zmiany systemu badań technicznych. Organizatorzy protestu obawiają się, że nowe przepisy wymuszą na branży zmiany, które będą dla niej "gwoździem do trumny". 

Szczegółowe rozwiązania będą doprecyzowane w rozporządzeniach wykonawczych. Z nich będzie wynikała np. konieczność modernizacji lub wymiany urządzeń - mówi się o archiwizacji wyników, nie wiadomo, czy urządzenia do pomiaru sił hamowania będą musiały być wyposażone w wagę - wyliczał Marcin Barankiewicz. Przedsiębiorcy muszą się finansować z tego, co dostają od kierowców. Jeżeli już teraz mają problem z bieżącym utrzymaniem, to tym bardziej nie będzie ich stać na to, żeby przeznaczyć środki na modernizację urządzeń pod kątem nowych przepisów. Jest je trudno przewidzieć, bo do projektu załączono kopie obecnie obowiązujących rozporządzeń wykonawczych. To nam nie daje żadnych informacji, na co powinniśmy się szykować - przyznał.

Miejscem zbiórki uczestników dzisiejszego protestu był Pasaż Wisławy Szymborskiej w Warszawie. Stamtąd w południe przeszli ulicami: Emilii Plater, Wspólną oraz Chałubińskiego przed gmach resortu infrastruktury. W ministerstwie złożyli petycję ze swoimi postulatami.  

W czasie trwania protestu - w godz. 12-15 - nieczynna była duża część warszawskich stacji badania kontroli pojazdów. Akcja miała jednak zasięg ogólnopolski i dołączenie do niej zapowiedzieli również przedsiębiorcy z różnych części Polski. Przedsiębiorcy przyłączają się oddolnie. Apelowaliśmy o to, aby w jakiejkolwiek formie się przyłączyć. Informacja rozchodzi się na forach dla diagnostów, za pomocą Facebooka - tłumaczył w RMF FM Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. 

Organizatorzy manifestacji zapowiedzieli w rozmowie z naszym reporterem, że jeżeli nie będzie odpowiedzi resortu, zorganizują kolejną akcję protestacyjną, w czasie której stacje kontroli pojazdów będą zamknięte dłużej niż dzisiaj.

Kolejny protest może odbyć się w listopadzie. Od najbliższego poniedziałku - jak ustalił reporter RMF FM - odbywać będą się regionalne zebrania właścicieli stacji kontroli, w czasie których omawiane mają być szczegóły kolejnych akcji demonstracyjnych i mobilizacji diagnostów.

Coraz mniej diagnostów na rynku

Kolejny problem branży, na który zwracają uwagę organizatorzy protestu, to coraz mniejsza liczba diagnostów na rynku. Jak wylicza PISKP, około 33,5 proc. to diagności w wieku 50-65 lat, a tych powyżej 65. roku życia jest przeszło 27 proc. Nie bez znaczenia są tutaj zarobki osiągalne w tej branży. 

Podstawowa pensja dla świeżego diagnosty to jest ok. 3,5 tys. netto. W dużych miastach diagnosta może liczyć na ok. 5 tys. netto. Przedsiębiorca chciałby dać więcej, ale nie może. Warto to zderzyć z pensją, jaką muszą zapłacić przewoźnicy kierowcy TIR-a - tam jest minimum 9 tys. netto na rękę - tyle dostaje świeży kierowca, żeby w ogóle zechciał przyjść pracować - opisywał Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. Czy wraz z doświadczeniem pensja diagnosty znacząco rośnie? 6 tys. netto to jest sufit, który ciężko jest przekroczyć, bo nie zostanie nic dla przedsiębiorcy - przyznał Marcin Barankiewicz. Przywołał też rozmowę z jednym z przedsiębiorców z branży, który prowadzi stację w stolicy.

Jemu z badania technicznego w tej chwili, po odliczeniu wszystkich kosztów, zostaje niecałe 10 złotych. Z tego musi sam siebie utrzymać i mieć odłożone jakieś środki na przyszłe inwestycje związane z modernizacją systemu badań technicznych - podsumował gość RMF FM.