Na szczyt Europejskiej Partii Ludowej w Marsylii premier poleciał bez delegacji posłów PO. Wieczorem okazało się, że parlamentarzyści przegapili zmianę terminu głosowania na zjeździe.

Ważne głosowanie, w którym mieli wziąć udział, odbyło się wczoraj - posłowie Platformy Obywatelskiej sądzili, że odbędzie się dziś. Jak dowiedziała się dziennikarka RMF FM, trzydziestoosobowa delegacja jeszcze wieczorem była przekonana, że poleci z Donaldem Tuskiem do Francji. Jednak, kiedy do kancelarii premiera dotarła informacja, że posłowie pomylili terminy - Tusk zdecydował, że poleci do Marsylii sam. W kraju zostali m.in. wiceprzewodnicząca PO, marszałek Sejmu Ewa Kopacz, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna i wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk.

Wczoraj w Marsylii głosowano nad rezolucją ws. Ukrainy i stanowisko Europejskiej Partii Ludowej w sprawie walki z kryzysem w Europie. Jednak, jak usłyszała nasza dziennikarka, nawet bez udziału w tych głosowaniach, obecność polskich posłów na kongresie miałaby znaczenie. Tylko poprzez uczestnictwo w tego typu spotkaniach kształtuje się decyzje w Unii. Za decyzją o pozostawieniu posłów w kraju kryje się walka o przywództwo w polskiej delegacji - powiedział nam nieoficjalnie polski dyplomata.

Spotkanie Europejskiej Partii Ludowej odbywa się przed rozpoczęciem europejskiego szczytu w Brukseli. W zgromadzeniu ma wziąć udział 17 szefów rządów (w tym prezydent Francji Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel), tam gdzie rządzi EPP, a także szefowie trzech unijnych instytucji: Rady, Komisji i Parlamentu. Główny temat spotkania europejskich ludowców to kryzys ekonomiczny.

Dwudniowy szczyt przywódców państw UE w Brukseli rozpocznie się o godz. 19.30.