NFZ, krajowy konsultant ds. onkologii, hurtownie i producent preparatów onkologicznych. Pod te adresy prokuratura kieruje pytania o brak leków na raka. Śledczy chcą dowiedzieć się, czy zrobiono wszystko, by zapobiec temu niedoborowi.

Prokuratorzy badają przede wszystkim zachowanie urzędników ministerstwa zdrowia. Chcą sprawdzić, czy zrobili wszystko, by zapobiec sytuacji, w której dostęp do leków onkologicznych został ograniczony.

Śledczy pytają między innymi krajowego konsultanta, czy ktoś z ministerstwa informował go, że mogą być problemy ze specyfikami do chemioterapii. Na te odpowiedzi śledczy czekają do 8 maja. Wcześniej, bo 4 maja, do prokuratury ma dotrzeć odpowiedź resortu zdrowia. Po tych wyjaśnieniach zapadnie decyzja, czy będzie wszczęte śledztwo w sprawie afery onkologicznej.

Leki mają wkrótce trafić do hurtowni

Problem z niedoborem leków onkologicznych pojawił się, kiedy jeden z producentów wstrzymał dostawy. Chodziło o jedyny dostępny na rynku specyfik do chemioterapii leczącej niektóre rodzaje nowotworów. W efekcie wielu pacjentom groziło przerwanie leczenia.

Lekarze próbowali zdobywać leki, szukając ich na przykład w hurtowniach farmaceutycznych. Tam jednak nie było już leków onkologicznych. Brakowało zarówno preparatu zarejestrowanego w Polsce, jak i jego zamienników.

Dwa dni temu informowaliśmy, że za kilkanaście dni do Polski dotrze partia leków onkologicznych, która ma wystarczyć co najmniej na trzy miesiące. Tak twierdzili hurtownicy, z którymi rozmawiał nasz reporter. Po kilkadziesiąt tysięcy fiolek z cytostatykami ma trafić do dwóch największych hurtowni - we Wrocławiu i w Katowicach.

Leki są sprowadzane z całej Europy, od kilku producentów, także tych niezarejestrowanych. Ministerstwo Zdrowia w przyspieszonej procedurze wydało zgody na dopuszczenie tych leków do sprzedaży w Polsce.