Prokuratura Rejonowa Kielce Zachód wszczęła śledztwo w sprawie pożaru sklepu Lidl, do którego doszło wczoraj wieczorem przy ulicy Piekoszowskiej w Kielcach. Z ogniem walczyło kilkanaście zastępów straży pożarnej, nikt na szczęście nie ucierpiał.

Biegli mają zbadać pogorzelisko i ustalić, jak doszło do pożaru. Śledczy nie wykluczają podpalenia, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną pojawienia się ognia jest usterka sieci elektrycznej. 

Jak informuje straż pożarna, to była  bardzo trudna akcja. Brało w niej udział ponad 50 strażaków. Trwała 12 godzin. Około dziewięciu godzin trwał transport materiałów i resztek konstrukcji dachu na parking. Tam były one przelewane wodą i dogaszane - mówi Marcin Nyga, rzecznik świętokrzyskiej straży pożarnej.

Na miejscu zdarzenia był rano prezydent Kielc, Bogdan Wenta. Mieszkańcy posesji znajdującej się najbliżej sklepu mieli zagwarantowany nocleg. Zaopiekowali się nimi pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Dzisiaj będą już mogli wrócić do swojego domu. W nocy organizowaliśmy na miejscu ciężki sprzęt. Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni dostarczyło na miejsce koparkę, przy pomocy której rozgrzebywano pogorzelisko. Rozmiar zniszczeń jest bardzo duży, ale najważniejsze, że nikomu nic się nie stało - zaznaczył Wenta.

Zgłoszenie o pożarze strażacy otrzymali wczoraj około godziny 20:45. W sklepie znajdowało się wówczas 20 osób - klientów i pracowników sklepu.

Ogień pojawił się w warstwie podsufitowej w środku budynku. Został dostrzeżony przez obsługę sklepu, która po pierwsze zadzwoniła na numer alarmowy, a po drugie przystąpiła do wyprowadzenia klientów. Wszyscy cało i bezpiecznie opuścili obiekt - powiedział PAP Marcin Nyga, rzecznik prasowy świętokrzyskiej straży pożarnej.

Podkreślił sprawną akcję personelu, dzięki której nikt nie ucierpiał. Pożar rozwijał się dość intensywnie. W bardzo krótkim czasie ogarnął całą konstrukcję poszycia dachowego. Po kilkudziesięciu minutach dach zapadł się do środka - dodał.

Marcin Nyga zaznaczył, że w pierwszym etapie akcji gaśniczej strażacy skupili się na powstrzymaniu rozprzestrzenianiu się ognia na sąsiednie budynki. W sąsiedztwie sklepu w bliskiej odległości znajdowały się budynek mieszkalny i stacja paliw. W pierwszej fazie strażacy skupili się, aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się ognia na zbiorniki z paliwem. Udało się to w całości - przekazał.

Około godziny 1 w nocy rzecznik relacjonował, że sytuacja jest na tyle opanowana, że strażacy mogli rozpocząć akcję wewnątrz budynku. Płomienie i temperatura nie zagrażają już bezpieczeństwu. Natomiast dzięki uprzejmości pana prezydenta Bogdana Wenty mamy do dyspozycji koparkę. Musimy przerzucić cały towar znajdujący się w sklepie i przelać go wodą - wyjaśnił rzecznik.