Komendant główny policji powołał specjalny zespół, który ma przeanalizować działanie antyterrorystów i rozpoznania w policji. To efekt wewnętrznego raportu na temat zajścia w Katowicach. Kilkanaście dni temu oddział antyterrorystyczny podczas próby zatrzymania groźnego przestępcy pomylił adres i poturbował niewinnych ludzi.

Zobacz również:

W policji wszczęto dwa postępowania dyscyplinarne wobec funkcjonariuszy, którzy dokonali błędnego rozpoznania. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, mimo powołania zespołu sprawa zakończy się prawdopodobnie na tych dwóch postępowaniach. Jeśli natomiast prokuratura orzeknie, że antyterroryści przekroczyli uprawnienia, im też grożą dyscyplinarki.

Szefostwo policji chce natomiast wyposażyć specjalne oddziały w kamery, którymi mają filmować przebieg akcji. Większych zmian w procedurach nie należy się spodziewać. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, kiedy policyjni antyterroryści będą bali się wejść do pomieszczenia, za drzwiami którego mogą być przestępcy. Zdrowie i życie funkcjonariuszy jest bardzo ważne - dodaje Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. Jak dodaje, co roku antyterroryści przeprowadzają około 700 podobnych akcji. Pomyłki, to mniej niż procent tej liczby.

Kary dla policjantów

20 marca antyterroryści wtargnęli w Katowicach do mieszkania lekarza zamiast do lokalu poszukiwanego przestępcy. Lekarz i jego przyjaciółka zostali poturbowani. Wobec dwóch policjantów z wydziału do walki z przestępczością samochodową wszczęto postępowanie dyscyplinarne. To oni przygotowywali akcję. Nie wiedzieli dokładnie, w którym mieszkaniu przebywa przestępca i zdali się jedynie na informację od stróża parkingu. Doszło do uchybień w dokładności sprawdzenia, gdzie ten mężczyzna przebywa, w jakim mieszkaniu, czy on faktycznie był w mieszkaniu, kiedy dano sygnał do akcji - mówi Andrzej Gąska rzecznik śląskiej policji. To, czy antyterroryści działali zgodnie z przepisami, wyjaśnia także prokuratura.

Ofiary pomyłki idą do sądu

Ofiary omyłkowej akcji policji w Katowicach zamierzają dochodzić swoich roszczeń w postępowaniu karnym i w procesie cywilnym. 24-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna relacjonowali po zajściu, że byli kopani i szarpani. Kobieta twierdziła, że policjanci uderzali jej głową o podłogę. Mężczyzna miał zaś doznać m.in. urazu oka. Mieszkanie zostało zdemolowane. Zdaniem adwokata pokrzywdzonych, nie ma wątpliwości, że padli oni ofiarą fatalnej i trudnej do usprawiedliwienia pomyłki policji. Dlatego - nie przesądzając o ewentualnej odpowiedzialności konkretnych osób - zamierzają dochodzić swoich roszczeń w postępowaniu karnym i w procesie cywilnym.