Marszałek województwa kujawsko-pomorskiego ugiął się pod presją Przewozów Regionalnych i zapłaci spółce 15 milionów złotych za wykonane do czerwca połączenia kolejowe. Przewoźnik zagroził, że jeśli Urząd Marszałkowski tego nie zrobi, od jutra zlikwiduje wszystkie pociągi w regionie.

Informacja była już ogłaszana pasażerom na dworcach i na stronie internetowej. Zniknęła, gdy marszałek zgodził się przekazać pieniądze. Przewozy Regionalne domagają się jednak ponad 20 milionów złotych dodatku, a to może oznaczać, że za kilka miesięcy znów pojawi się groźba, że pociągi znikną z torów. Bo chociaż trudno w to uwierzyć, w Kujawsko-Pomorskiem codziennie około 200 pociągów Przewozów Regionalnych jeździ... bez umowy. Uregulowanie należności za początek tego roku było możliwe dzięki aneksowi, ale to kruczek prawny, który umożliwia obejście braku umowy. Przecież bez niej formalnie PR nie mają obowiązku jeździć, a marszałek im płacić - powiedział informator RMF FM.

Wygrać przetarg za wszelką cenę?

Początek problemu sięga 2007 roku, kiedy Przewozy Regionalne wygrały przetarg na obsługę części kolejowych połączeń w regionie. Spółka domaga się, by do kwoty, za którą trzy lata temu na drodze przetargu zgodziła się jeździć, Urząd Marszałkowski dopłacił jeszcze ponad 20 milionów. Ma to być wyrównanie za rosnące ceny paliw, energii elektrycznej i inne koszty. Marszałek Piotr Całbecki jakiejkolwiek dopłacie mówi "nie". To tak, jakbyśmy poszli do sklepu, zapłacili za towar, a po dwóch tygodniach zadzwonił właściciel sklepu i powiedział, że źle skalkulował koszty i domagał się dopłaty - ironizuje marszałek.

W kolejce następni

Kroki marszałka uważnie obserwuje drugi z obsługujących region przewoźników, prywatne konsorcjum Arriva-PCC. Dla nich zgoda marszałka na dopłacenie Przewozom Regionalnym będzie oznaczała przyzwolenie na domaganie się pieniędzy dla siebie. Tymczasem Przewozy Regionalne zapowiadają, że ze swoich roszczeń nie zrezygnują. Oznacza to, że najdalej za kilka miesięcy sytuacja może się powtórzyć, a sprawa najprawdopodobniej zakończy się w sądzie.

Los pasażerów w rękach sądu

Sprawa dotyczy jednak transportu publicznego, niewykluczone więc, że sąd może przychylić się do wniosku Przewozów Regionalnych. Jeśli bowiem odmowa marszałka sprawi, że niekorzystna umowa ramowa, którą podpisała kolej przed trzema laty, w efekcie doprowadzi do tego, że firma upadnie lub po prostu zlikwiduje połączenia stanowiące dla wielu mieszkańców o ich być albo nie być, wówczas sąd może zadecydować, że ważniejszy jest interes publiczny. Będziemy jednak bronili swojego stanowiska, że umów się dotrzymuje - zapowiada Całbecki.