Wystąpienie szefa polskiej dyplomacji na szczycie NATO w Bukareszcie wcale nie było ostre - to komentarz szefa klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego do doniesień niemieckiej prasy. Wczoraj dziennik "Sueddeutsche Zeitung" napisał, że Sikorski zbyt ostro zaatakował Niemcy i Francję w związku z ich oporem wobec NATO-wskich aspiracji Ukrainy i Gruzji.

Myślę, że oczekiwaniem wszystkich było to, żeby na szczycie NATO podjęto decyzję o przyjęciu Ukrainy i Gruzji do tzw. MAP-u (Plan Działań na rzecz Członkostwa w NATO), czyli do tego przedsionka, z którego już jest bardzo prosta droga do członkostwa w Sojuszu, więc nie sądzę, żeby było ostro - uważa Zbigniew Chlebowski.

Dyplomatyczne zabiegi Sikorskiego w Bukareszcie dobrze ocenił Joachim Brudziński z PIS-u:

Mogę się tylko odnieść z satysfakcją do tego, że minister spraw zagranicznych wspierał głowę państwa w tych działaniach, które umożliwią, jestem o tym przekonany, w grudniu objęcie Ukrainy i Gruzji planem MAP.

Według gazety, szef polskiego MSZ otwarcie zagroził konsekwencjami francuskiemu ministrowi Bernardowi Kouchnerowi oraz jego niemieckiemu koledze Frankowi-Walterowi Steinmeierowi, jeśli Paryż i Berlin nie przyjmą Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej.

Jeśli Paryż i Berlin utrudnią albo pokrzyżują realizację strategicznych interesów Polski na Ukrainie (w tym przyjęcie tego kraju do NATO i UE), będzie to miało swoje konsekwencje - miał powiedzieć Radosław Sikorski, dodając: Polska ma długą pamięć.