Kilka tysięcy pielęgniarek i położnych demonstrowało w piątek w Warszawie. Według organizatorów, celem manifestacji było upamiętnienie piątej rocznicy "białego miasteczka" z 2007 roku, a także wyrażenie sprzeciwu wobec komercjalizacji i prywatyzacji publicznej służby zdrowia. Na zakończenie akcji pielęgniarki złożyły w kancelarii premiera, a przed budynkiem rozstawiły symboliczne "europejskie białe miasteczko". Odchodząc skandowały: "My tu wrócimy!"

Pielęgniarki walczą o zmianę formy zatrudnienia. Nie chcą - jak mówią - złodziejskich kontraktów. Chcą umów o pracę. Sprzeciwiają się też prywatyzacji służby zdrowia. "Szpitale dla ludzi, nie dla zysków", "Umowa o pracę jest prawem", "Praca 24 godziny - bomba zegarowa" - tak brzmiały napisy na transparentach.

W petycji złożonej w KPRM pielęgniarki napisały: Nasza rola może zostać poważnie ograniczona, gdyż działania i zamierzenia rządu RP prowadzące do komercjalizacji placówek ochrony zdrowia dla tzw. rachunku ekonomicznego zaburzają prawidłowe działania systemu, komercjalizacja oznacza w konsekwencji prywatyzację. Dla zysku korporacje przejmą publiczne usługi szpitalne i usługi ambulatoryjne. Zdaniem autorów petycji, efektem komercjalizacji będzie ograniczenie dostępu do opieki zdrowotnej i pogarszająca się jakość usług zdrowotnych.

Symboliczne miasteczko namiotowe

Kilkutysięczny tłum pielęgniarek wspierali górnicy ze śląskich kopalń i związkowcy z "Sierpnia 80". Według obliczeń organizatorów, w przemarszu ulicami Warszawy wzięło udział nawet 10 tysięcy osób.

Przed godziną 14 manifestacja pielęgniarek dotarła przed kancelarię premiera, gdzie protestujące postawiły dwa białe namioty na jezdni Alej Ujazdowskich. Cała ulica była wyłączona z ruchu. Przy namiotach stanęły stojaki z flagami państw Unii Europejskiej. Trzeci z namiotów ustawiony został poza jezdnią, przy ogrodzeniu Łazienek Królewskich. Na ogrodzeniu wywieszono baner ze zdjęciami z "Białego Miasteczka" z 2007 roku i podpisami uczestników tamtej pikiety.