36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego przejdzie dziś do historii. Jednostka przez wiele lat woziła najważniejsze osoby w państwie. Sztandar pułku trafi do Muzeum Wojska Polskiego. Rozformowanie pułku i przekształcenie go w jednostkę wykorzystującą jedynie śmigłowce było pierwszą - obok zmian personalnych - decyzją ogłoszoną po objęciu stanowiska ministra obrony przez Tomasza Siemoniaka.

Ostatnie 16 miesięcy to czas dużych zmian, kiedy staraliśmy się odzyskać zaufanie po strasznej tragedii 10 kwietnia. Dziś stoję przed inną jednostką niż ta, w której wydarzyła się ta tragedia - powiedział ostatni dowódca pułku płk Mirosław Jemielniak. Zostaje on komendantem Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie. Nową jednostką na warszawskim Okęciu dowodzi płk Sławomir Mąkosa.

Decyzja o rozwiązaniu pułku zapadła w sierpniu, dwa dni po publikacji raportu komisji Jerzego Millera o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Raport był miażdżący dla pułku. Ujawniono w nim brak szkoleń, fałszowanie dokumentacji. Okazało się też, że przypadkowo dobierano załogi bez wymaganych nalotów i uprawnień. Premier tłumaczył wtedy, że decyzja o likwidacji pułku to nie kara, a konsekwencja decyzji, że władza ma latać cywilnymi samolotami LOT-u. Obsługa samolotowa i tak by dobiegała końca. Decyzja przyspiesza coś, co było nieuchronne - twierdził Donald Tusk. Tyle, że jeszcze kilka miesięcy przed rozformowaniem nowy szef z reformował strukturę pułku, przyjmował nowych pilotów i wysyłał ich na kosztowne szkolenia do Moskwy.

Specjalny pułk zastąpi Pierwsza Baza Lotnictwa Transportowego. Nową jednostką na warszawskim Okęciu dowodzi płk Sławomir Mąkosa. Ta jednostka będzie różnić się od starej przede wszystkim używanymi maszynami. Pułk oprócz helikopterów dysponował też odrzutowymi jakami i tupolewem. Baza ma tylko śmigłowce: sześć Mi-8 i pięć sokołów. Śmigłowce W-3 Sokół przeznaczone są do przewozu najważniejszych osób w państwie, a śmigłowce Mi-8 będą realizowały pozostałe zadania - mówi rzecznik sił powietrznych pułkownik Sławomir Gąsior.

Z 320 żołnierzy służących w rozformowanym pułku, zatrudnienie w bazie znalazło 216. Pozostali trafili do innych jednostek bądź odeszli z wojska. Nie ma to jednak związku z likwidacją pułku. Oni złożyli wypowiedzenia wcześniej, zanim była decyzja o rozwiązaniu 36. pułku - mówi Gąsior.

Wszyscy piloci służący w 36. pułku pozostali w siłach zbrojnych. Dwóch z Sił Powietrznych przeniosło się do Marynarki Wojennej.