Szkoły zmuszają rodziców do kupowania polis ubezpieczeniowych dla dzieci, które nie są dla nich korzystne. O wyborze ubezpieczenia decyduje dyrektor placówki. Kieruje się głównie prowizjami i bonusami, jakie zapewnia ubezpieczyciel - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Według dziennika, szkoły zaczęły zbierać od rodziców pieniądze na ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków. Za 32 zł rocznie otrzymują oni polisę na 8-10 tys. zł w przypadku śmierci dziecka i 200-500 zł w przypadku np. złamania ręki czy nogi.

Dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Katowicach Teresa Wierzbicka, tłumaczy, że dzięki współpracy z ubezpieczycielem szkoła dostaje za darmo polisy dla biedniejszych uczniów, nauczycieli i ubezpieczenie budynku czy sprzętu szkolnego.

Ponad połowa dyrektorów woli jednak prowizję w gotówce. Anonimowy agent ubezpieczeniowy mówi na łamach gazety, że jego firma płaci dyrektorowi do 25 proc. z zebranych składek.

Przeciwne prowizjom dla szkół jest Biuro Rzecznika Ubezpieczonych. Firma dorzuca do oferty bonusy, ale nie za darmo. Warunki ubezpieczenia nie są już tak atrakcyjne dla rodziców. Nie obejmują niektórych wypadków, a i odszkodowania są niższe -

wyjaśnia Krystyna Krawczyk, przedstawicielka BRU.