O 90 procent spadła liczba pacjentów w 11 przychodniach specjalistycznych przy Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. To efekt wprowadzenia tam tydzień temu opłat za porady, do czego doprowadził brak kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.

Jak dowiedział się reporter RMF FM Andrzej Piedziewicz, do poradni immunologicznej czy genetycznej nie przyszedł w ciągu ostatniego tygodnia żaden pacjent. W poradni leczenia mukowiscydozy zjawił się jeden, a najbardziej oblegana była poradnia ginekologiczna - przyjęła 10 pacjentek, czyli o 80 procent mniej niż zazwyczaj.

Lekarze sami namawiali zresztą pacjentów, by - jeśli mogą - poczekali z wizytami. W niektórych przypadkach się to opłaciło - szpitalowi udało się w końcu podpisać kontrakt na poradnię neurochirurgiczną, mukowiscydozy i immunologiczną. Od dziś wizyty w tych poradniach są bezpłatne. Płatnych wciąż pozostaje natomiast 8 poradni, w tym np. onkologiczna.

Jest szansa na bezpłatną onkologię i ginekologię

Jest jednak szansa, że za 2-3 tygodnie znikną opłaty w kolejnych dwóch poradniach. Szpital bierze bowiem udział w konkursach uzupełniających na poradnię onkologiczną i ginekologiczną. Rozstrzygnięcia mają zapaść do końca stycznia, a dyrektor Janusz Pomaski liczy na to, że konkursy wygra. Nie widzę żadnych przeszkód, byśmy mogli uzyskać umowę z NFZ. Poradnie mogłyby ruszyć na normalnych zasadach w pierwszym, drugim tygodniu lutego - mówi dyrektor naszemu reporterowi.

Na zniesienie opłat czekają także pacjenci. Są oburzeni tym, że NFZ nie podpisał kontraktów ze wszystkimi poradniami. Płacimy te składki, różne, zdrowotne i powinniśmy mieć bezpłatny dostęp do poradni - mówią.

Problem w tym, że jeśli nawet uda się z onkologią i ginekologią, w szpitalu pozostanie jeszcze sześć płatnych poradni.

Za wizytę u lekarza - 50 zł

Kilka dni temu w rozmowie z naszym reporterem dyrektor szpitala przekonywał, że wprowadzenie opłat było jedynym wyjściem z sytuacji. Inaczej musiałbym po prostu zamknąć przynajmniej niektóre poradnie - mówił.

Cenę za wizytę u lekarza ustalono więc na poziomie 50 złotych, a za zabiegi rehabilitacyjne - od kilku do 59 złotych. Szpital zapewniał, że opłaty pokrywają jedynie koszty i nie przynoszą zysku.