Izraelskie samoloty zbombardowały posterunek syryjskich oddziałów wywiadowczych, znajdujący się w pobliżu głównej autostrady łączącej Syrię z Libanem.

Była to kolejna odsłona izraelskiej akcji odwetowej, prowadzonej przez całą noc w związku z wczorajszymi atakami Hezbollahu na północne obszary Izraela. Wcześniej izraelskie lotnictwo przypuściło szturm na elektrownię, dostarczającą prąd do stolicy Libanu, Bejrutu, pozostawiając znaczną część miasta w iście egipskich ciemnościach. W nalotach ucierpiał również magazyn, w którym bojówkarze z Hezbollahu przetrzymywali broń. Starcia na pograniczu izraelsko-libańskim zaczęły się dwa dni temu od ataku izraelskich samolotów na południowe terytoria Libanu. Rannych zostało 14 osób. Wczoraj Libańczycy przeprowadzili akcję odwetową, w której zginął jeden izraelski żołnierz, a 26 osób zostało rannych.

"Izrael zaatakuje jeszcze mocniej jeżeli Hezbollah znowu zbombarduje

izaelskich obywateli" - oznajmił w Jerozolimie wice-minister obrony. Efraim Sneh stwierdził, że nasilające się ataki islamistów świadczą o woli rozszerzenia konfliktu. Zaznaczył jednak, że ci którzy dążą do eskalacji muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji swych czynów.

Około 8:30 izraelskie radio podało, że na terytorium północnego Izraela spadły kolejne rakiety wystrzelone przez Hezbollah. Islamiści odpalili kilka pocisków z Katiusz w kierunku Galilei. Według strony izraelskiej są ranni.

Wiadomości RMF FM 4:45

Ostatnia zmiana 8:45