Dopiero po Nowym Roku można się spodziewać kontroli w szkole, do której miała chodzić zmarła Dorotka z Ursusa - ustalił reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Ciało niepełnosprawnej dziewczynki odkryto zakopane na posesji jej rodziny tydzień temu.

Znaleźli je policjanci, których do rodziny skierował sąd. Zaalarmowała go szkoła, do której powinna chodzić Dorota. Dziewczynka nigdy nie trafiła do szkoły ze względu na bardzo wysoki stopień niepełnosprawności, ale dyrekcja zaproponowała nauczenie indywidualne. Rodzice się na to nie zdecydowali. Od 2005 roku nikt nie wiedział, co dzieje się z dzieckiem.

Na razie mazowieckie kuratorium oświaty zwróciło się do szkoły o przekazanie pełnej dokumentacji w sprawie dziecka. Wszystkie instytucje - w tym także kuratorium - po raz pierwszy mają do czynienia z podobnym przypadkiem. Zanim zapadnie decyzja o przeprowadzeniu kontroli, najpierw muszą być sprawdzone wszystkie dokumenty, które przekaże szkoła.

Całą sprawę wyjaśnia także prokuratura. Na zlecenie śledczych policja zbiera informacje w szkole, urzędzie dzielnicy, szpitalu, w którym dziewczynka się urodziła, i w ośrodku pomocy społecznej. Po Nowym Roku mają odbyć się pierwsze przesłuchania. Niewykluczone, że na pytania będzie odpowiadać także dyrekcja.

Dla dobra śledztwa prokuratura na razie nie chce podawać szczegółów. Ma to związek między innymi z tym, że cały czas na wolności pozostaje matka Doroty. Jak ustalił nasz reporter, prokuratura złożyła już zażalenie na decyzję sądu o niezastosowanie wobec niej tymczasowego aresztu.