"Oby to się nie skończyło gdzieś w Strasburgu" - mówi o swojej sprawie burmistrz Helu Mirosław Wądołowski. Polityk w głośnym procesie byłej posłanki PO Beaty Sawickiej, został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Mimo wyroku Helem chce rządzić dalej.

Wądołowski wystąpił już o pisemne uzasadnienie wyroku. Gdy tylko je dostanie, zacznie sporządzać apelację. O zrzeczeniu się swojego stanowiska nie myślał nawet przez moment. Dzisiaj konstytucja mówi, że jestem osobą niewinną. Skoro jestem osobą niewinną, to dlaczego miałbym rezygnować z funkcji burmistrza i dać niektórym do zrozumienia, że oto… poddał się, że nie będzie się chciał już oczyszczać z zarzutów - mówi Wądołowski w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą.

Sprawa Wądołowskiego pokazuje jak daleko nam jeszcze do demokratycznych norm europejskich. Szwedzka minister rezygnowała ze stanowiska, gdy okazało się, że "na czarno" zatrudniała opiekunkę do dziecka. Czeski minister za zatajenie istotnych faktów dotyczących oświadczenia majątkowego błyskawicznie dymisję złożył.

Z drugiej strony mamy polskie, odmienne przykłady. Byłego prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego, który przez jakiś czas rządził "zza krat" i na którym ciążyły zarzuty m.in. molestowania seksualnego, mieszkańcom ledwo udało się odwołać w referendum.

Na zachodzie standardy bywają inne. Z punktu widzenia tych standardów, można powiedzieć, że polityk powinien być jak żona Cezara - całkowicie czysty. Z drugiej strony - także w myśl standardów - dopóki kogoś nie skażemy prawomocnym wyrokiem, to uznajemy go za osobę niewinną. A tutaj sąd drugiej instancji przecież się jeszcze nie wypowiedział - mówi politolog dr Jarosław Och z Uniwersytetu Gdańskiego.