"Każdy pasażer, którego pociąg spóźnił się przez wczorajszy paraliż na dworcu w Krakowie, może starać się o odszkodowanie. Rozpatrzymy indywidualnie każdy wniosek" - zapewniają w rozmowie z dziennikarzem RMF FM przedstawiciele PKP Intercity. Setki pasażerów utknęły w niedzielę po południu i wieczorem w składach w rejonie stacji Kraków Główny. Powód to nieprawidłowe zestawienie wagonów jednego z dalekobieżnych pociągów.

PKP Intercity zapewnia, że pasażerowie opóźnionych pociągów mogą ubiegać się o odszkodowanie. Pasażer ma prawo do odszkodowania w wysokości 25 proc. ceny biletu w przypadku opóźnienia pociągu od 60 do 119 minut oraz 50 proc. w przypadku opóźnienia powyżej 120 minut - wylicza Piotr Mazur z PKP Intercity.

Wnioski o odszkodowanie można składać w centrach obsługi klienta na dworcach albo poprzez formularz na stronie internetowej.


Rzecznik PKP Mirosław Siemieniec tłumaczył nam w niedzielę, że opóźnienia pociągów na Dworcu Głównym w Krakowie były spowodowane pracami, które odbywały się na torowiskach. Wydłużona praca manewrowa na stacji Kraków Główny oraz ograniczona liczba torów ze względu na prowadzone inwestycje spowodowała zmiany w kursowaniu  pociągów dalekobieżnych, które odjeżdżały ze stacji Kraków Główny po godzinie 14:00 - mówił.

Z powodu tych prac niedostępnych było kilka torów jazdy i to wtedy zaczął się efekt domina. Pociągi nie miały gdzie wysadzać pasażerów, musiały czekać, a za nimi kolejne składy. Na torach powstał zator.

I tak niektóre składy, jak te jadące z Krynicy-Zdroju do Gdyni i z Gdyni do Przemyśla były opóźnione ponad dwie godziny. Stoimy już 1,5 h w pociągu relacji Przemyśl-Szczecin 2 km od stacji. To jakaś masakra. Żadnych informacji - alarmowali nas Słuchacze na Gorącą Linię RMF FM.