Będzie kasacja ministra sprawiedliwości dotycząca umorzenia sprawy zomowca, oskarżonego o śmiertelne pobicie w 1983 roku Grzegorza Przemyka. W poniedziałek sąd apelacyjny w Warszawie uznał, że jedna z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL przedawniła się przed czterema laty.

Kwestie dotyczące przedawnienia tego typu przestępstw są wyjątkowo skomplikowane, dlatego będę chciał się zapoznać z uzasadnieniem sądu apelacyjnego i jestem przekonany, że rozstrzygnięcie powinno zapaść przed Sądem Najwyższym - zapowiedział minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski:

W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie umorzył proces byłego zomowca Ireneusza K., skazanego wcześniej na 8 lat więzienia za udział w pobiciu Grzegorza Przemyka. Wyrok jest prawomocny. Pełnomocnicy ojca Przemyka zapowiedzieli jednak kasację do Sądu Najwyższego.

Sprawa trwa już 26 lat. Ubiegłoroczny, ośmioletni wyrok dla Ireneusza K. był piątym. Po raz pierwszy zapadł wówczas wyrok skazujący. Jego podstawą były zeznania Cezarego F., kolegi Przemyka, który został razem z nim zatrzymany. To on wskazał, że Przemyka bił milicjant, który miał pałkę służbową - a miał ją Ireneusz K. Władze PRL zrobiły jednak bardzo wiele, by utrudnić zeznawanie F. - dyskredytowano go i inwigilowano. Odpowiedzialność próbowano zrzucić na sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala.

Wcześniej sądy uniewinniały Ireneusza K. Te wyroki były uchylane przez sądy wyższych instancji.

12 maja 1983 roku 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk na Pl. Zamkowym w Warszawie świętował z kolegą zdane egzaminy. Zatrzymali go milicjanci. Zabrali Przemyka, który nie miał dokumentów, na komisariat i tam go skatowali. Dostał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją przeciw władzom.