Jarosław Kaczyński domaga się od rządu Donalda Tuska obniżenia akcyzy na paliwa. To jest naprawdę bardzo istotne i trzeba to zrobić. Ja domagam się od Donalda Tuska, żeby to uczynił - mówił na konferencji prasowej szef PiS. Jednak pytany o konkretną propozycję ws. podwyżki, odmówił podania liczb.

Jak stwierdził Kaczyński, nie trzeba być kierowcą, by wiedzieć, że benzyna jest obecnie bardzo droga, a w jej cenie około 50 proc. stanowią podatki, m.in. akcyza. Tę akcyzę można po prostu obniżyć. Jeżeli się ją obniży, to spadnie także cena benzyny - przekonywał i nie zgodził się z twierdzeniem, że cena benzyny i tak nie spadnie po obniżeniu akcyzy, bo nie obniżą jej firmy paliwowe i stacje benzynowe. To jest nieprawda. Tą metodą można pomóc tym zwykłym Polakom, którzy mają dzisiaj duże wydatki - twierdził.

Odniósł się też do zarzutów pod swoim adresem, atakując przy okazji Donalda Tuska: Słyszałem, że mówię o benzynie, a przecież nie mam prawa jazdy. Otóż proszę państwa, ja nie mam prawa jazdy, to prawda, i w związku z tym nie kieruję samochodem. No, my mamy w Polsce premiera, który nie ma kwalifikacji do tego, żeby rządzić, a rządzi. Już nawet są na ten temat różnego rodzaju występy kabaretowe (…) Pan Donald Tusk głosi, że nie może nic zrobić. Donald "nic nie mogę" Tusk. Tak by to wyglądało, po co nam tego rodzaju premier? Premier jednocześnie opuszcza własny elektorat, sprawa kursu franka to jest właśnie opuszczenie swojego elektoratu.

Eksperci Polskiej Izby Paliw Płynnych uważają, że cena benzyny PB95 może wkrótce osiągnąć 6 zł za litr. Wskazują, że należy m.in. obniżyć akcyzę i ograniczyć nakładane na paliwa parapodatki.

Przedwczoraj jednak premier Donald Tusk stwierdził, że nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie paliwa na stacjach miały podrożeć. Dodał, że jeżeli pojawi się możliwość obniżenia akcyzy bez szkody dla finansów państwa, to natychmiast podejmie tę decyzję.