Gotowe są już propozycje rozwiązania problemu polskich przewoźników, którzy od ponad trzech tygodni blokują polsko-ukraińskie przejścia graniczne. Nowe pomysły przygotowały organizacje zrzeszające firmy transportowe. Blokujący granicę sprzeciwiają się przejmowaniu rynku przewozów przez firmy z Ukrainy.

Swoje propozycje dzisiaj o 10:00 przedstawił Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska, a w południe Międzynarodowe Przewoźników Drogowych.

Pomysł Związku TLP, do którego dotarł nasz reporter, opiera się na założeniu, że zmiany szybko przegłosuje Sejm - jeszcze przed powołaniem rządu, który będzie w stanie uzyskać wotum zaufania. 

Chodzi o poselski projekt ustawy, która zabezpieczy dla polskich przewoźników co najmniej połowę przewozów w ramach wymiany towarowej z Ukrainą. Jeśli firma, która eksportuje albo importuje towar z Ukrainy, naruszyłaby tę zasadę i więcej zleceń dawałaby przewoźnikom z Ukrainy, groziłaby jej kara w wysokości trzydziestu procent rocznej wartości dochodów tej firmy.

Jeden z autorów tego projektu - prezes Związku Transport i Logistyka Polska Maciej Wroński - podkreśla w rozmowie z RMF FM, że takie zmiany są potrzebne jak najszybciej. Zwraca uwagę, że konsekwencje protestu przewoźników i blokady granicy odbijają się na dużej części polskiej gospodarki. 

Cierpi cała polska gospodarka. To nie jest tylko problem protestujących przewoźników, ale także branży meblarskiej, spożywczej i wielu innych, które opierają swoją działalność na eksporcie na teren Ukrainy. To prawdziwy węzeł gordyjski i trzeba go rozwiązać - zaznacza.

Szczegóły propozycji organizacji branżowej

W komunikacie Związku TLP, który otrzymał nasz reporter, czytamy, że ustawa zaproponowana przez posłów wprowadzałaby m.in. następujące zmiany:

  • zobowiązywałaby polskich eksporterów i importerów do zabezpieczenia polskim przewoźnikom drogowym co najmniej 50 procentowego udziału w pracy przewozowej w wymianie towarowej z Ukrainą; obowiązek ten powinien być zabezpieczony sankcją pieniężną w wysokości równej 30 proc. rocznej wartości wymiany towarowej podmiotu naruszającego ten obowiązek,
  • wprowadzałaby obowiązek rejestracji w systemie SENT przewozu wszystkich towarów przewożonych przez ukraińskich przewoźników;

Obowiązek zabezpieczenia co najmniej 50 proc. przewozów drogowych w polskim eksporcie i imporcie do i z Ukrainy pozwoliłby osiągnąć te same cele, które leżały u podstaw reglamentacji przewozów za pomocą systemu zezwoleń. Polska nie naruszałaby przy tym postanowień umów zawartych pomiędzy Unią a Ukrainą. Umów, których gospodarzem jest Komisja Europejska, Rada UE i Parlament Europejski, a nie polskie władze - tłumaczy pomysł Prezes TLP Maciej Wroński. 

Na dodatek z przyjęciem tej ustawy nie trzeba czekać na sformowanie politycznie umocowanego nowego rządu. Powinna to być poselska inicjatywa ponad podziałami - dodaje.

Polsko-ukraińska grupa robocza

Ponadto TLP proponuje, aby sejmowa komisja infrastruktury wyszła z inicjatywą powołania polsko-ukraińskiej międzyparlamentarnej grupy roboczej, która niezwłocznie zajęłaby się oceną barier związanych z przekraczaniem granicy oraz wypracowaniem rozwiązań skracających czas oczekiwania na odprawę graniczną i celną.

Od wielu lat obserwujemy niechęć administracji ukraińskiej do wprowadzania rozwiązań mających na celu ułatwienie transgranicznego ruchu. Rodzi to podejrzenia co do motywów takiej obstrukcji. Szczególnie, że docierają do nas sygnały, że trudną sytuację wykorzystują w celach zarobkowych niektórzy pracujący na granicy funkcjonariusze i urzędnicy - mówi Maciej Wroński. 

Dlatego jest zasadnym, aby sytuację po jednej jak i po drugiej stronie granicy ocenili niezwiązani bezpośrednio z administracją przedstawiciele władzy ustawodawczej z obu państw. Szczególnie, że to do nich należy zmiana prawa w celu naprawy sytuacji - dodaje.

Jeszcze dzisiaj te propozycje mają trafić do powołanego wczoraj ministra infrastruktury Alvina Gajadhura. Następne pomysły dziś miała przedstawić kolejna organizacja zrzeszająca firmy transportowe - Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Drogowych.

O co walczą polscy przewoźnicy?

Polscy przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.

W czwartek do protestu przewoźników w Medyce dołączyli rolnicy z inicjatywy "Oszukana wieś". Rozciągnęli na przejściu dla pieszych taśmę i zapowiedzieli, że będą przepuszczać samochody osobowe, autokary oraz ciężarówki z pomocą humanitarną i sprzętem wojskowym. Mają również przepuszczać co godzinę dwa TIR-y, które czekają przed przejściem. Od wczoraj do 3 stycznia 2024 r. ma być prowadzony 24 godziny na dobę.

Rolnicy domagają się m.in. dopłat do skupu kukurydzy, utrzymania podatku rolniczego na poziomie tegorocznym oraz kontynuowania kredytów płynnościowych.

Mer Lwowa ostro na Twitterze. Pisze o "haniebnej blokadzie"

Temperatura polsko-ukraińskiego sporu jest wciąż wysoka m.in. za sprawą wypowiedzi polityków. Mer Lwowa Andrij Sadowy w serii wpisów na Twitterze oskarżył protestujących o blokowanie dostaw pomocy humanitarnej na Ukrainę. Stwierdził też, że trwający protest niweluje dotychczasowe wsparcie Polski dla Ukrainy. Przypomnijmy - od samego początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę bezprecedensowego wsparcia zaatakowanemu narodowi udzieliły nie tylko polskie władze, ale też zwykli obywatele, którzy przyjmowali w swoich domach uchodźców. 

"Naszym polskim przyjacielom (pisownia oryginalna - przyp. red.) należałoby powrócić się do rzeczywistości" - napisał w sobotę na Twitterze Andrij Sadowy. "Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy" - dodał w kolejnym wpisie. "Czy Polska ma odwagę, wolę polityczną i narzędzia obywatelskie, aby zakończyć tę haniebną blokadę Ukrainy?" - zapytał na koniec Sadowy.

Zarzuty dotyczące blokowania przez protestujących przejazdu transportów z pomocą humanitarną formułował też w czasie sobotniej wizyty w Dorohusku ukraiński wiceminister infrastruktury Serhij Derkacz. Dodatkowo oskarżył on Polaków o nieprzepuszczanie cystern z paliwem, które miały przekraczać granicę poza kolejką. 

Otrzymujemy przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej ok. 30 proc. wszystkiego, co potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Kiedy mamy sytuację, że ponad miesiąc te cysterny stoją już w oczekiwaniu w kolejkach to (powoduje - przyp. red.) bardzo duże napięcie, presję i duży problem dla naszych systemów energetycznych - powiedział Derkacz. Jeżeli chodziło protestującym, żeby doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać - stwierdził wiceminister.

Zełenski: Musimy dać naszym sąsiadom trochę czasu

Głos ws. sytuacji na polsko-ukraińskiej granicy zabrał też ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. Myślę, że musimy mieć bardzo wyważoną politykę. Mieć plan działania. I mamy taki plan. Premier, a także wicepremier Stefaniszyna pracują z udziałem ministerstwa spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i ministerstwa infrastruktury. Jestem pewien, że damy radę - mówił Zełenski dziennikarzom po konferencji "Zboże z Ukrainy" zorganizowanej w Kijowie. 

Myślę, że musimy dać naszym sąsiadom trochę czasu. Wszystko się ociepla - podsumował ukraiński prezydent, cytowany przez portal Ukrainska Prawda.

Opracowanie: