Czy Günterowi Grassowi odebrać czy zostawić tytuł honorowego obywatela Gdańska – tą sprawą zajmie się dziś Konwent Seniorów w gdańskim magistracie. Politolodzy sugerują, że cały ten spór wokół noblisty to przedwyborcza bitwa.

Zobacz również:

A walczą ze sobą dwie opcje. Jedna próbuje pozyskać tych, którzy jeszcze pamiętają II wojną światową i mają uraz do Niemców, druga - wypowiadająca się o Grassie ciepło - agituje elektorat, który nie pamięta tamtych czasów i jest zapatrzony we wspólną Europę.

Politykom z Gdańska – zarówno jednej jak i drugiej stronie – gra Grassem jest na rękę, bo – jak tłumaczy politolog Jarosław Och – sprawa budzi ogromne emocje. Zwykle skutecznym elementem przedwyborczej kampanii jest gra na emocjach. W zeszłym roku były to emocje związane z dziadkiem Donalda Tuska w Wermachcie. Ci, którzy stosowali takie metody, wygrali - przekonuje.

Kto wygra tym razem? Okaże się po wyborach. Zdaniem politologa Jarosława Ocha tak naprawdę w całej tej sprawie przegrywa Grass, bo - jak wyjaśnia - w złym czasie wyznał swoją przeszłość. Gdyby stało się to po wyborach dyskusja o tym nie byłaby tak gorąca, a bardziej rzeczowa i merytoryczna.