Gejzer metanu, wody i kamieni tryska na wysokośc 20 metrów w gazowym odwiercie w Porębach koło Dębna na Podkarpaciu. Od wczoraj specjaliści nie mogą się z nim uporać. Do erupcji doszło, kiedy górnicy wwiercili się w złoże gazu pod bardzo dużym ciśnieniem.

Ratownicy z Górnictwa Naftowego i Gazownictwa uspakajają, że nikomu nie grozi niebezpieczeństwo. Nie wstrzymano nawet ruchu na drodze Jarosław-Leżajsk. Jak przyznają sami ratownicy najlepszym rozwiązaniem byłby samozapłon metanu, bo wtedy szybciej da się opanować żywioł. Niebezpieczna strefa w takim wypadku to 100-150 metrów od odwiertu. Na szczęście najbliższe domy stoją w bezpiecznej odległości, a na miejscu są gotowi do akcji strażacy: "Akcja idzie w dwóch kierunkach: wiercenia ratunkowego otworu jednego lub dwóch z przesunięciem tego urządzenia i równoczesne zczerpywanie złoża z dwoma sąsiednimi otworami" - uspokaja kierujący akcją Janusz Marciński i dodaje, że nie ma zagrożenia dla środowiska naturalnego. Choć ratownicy z Górnictwa Naftowego i Gazownictwa mówią, że nikomu nie grozi niebezpieczeństwo - to jednak nie przekonuje mieszkańców Poręb.

foto Krzysztof Powrózek RMF Rzeszów

11:40