Komisja Majątkowa kończy prace. Przekazała Kościołowi majątek szacowany na 5 mld złotych. Wiele jej decyzji budzi wątpliwości. Jak pisze, "Gazeta Wyborcza", jej członkom zarzutów karnych postawić się nie da. Przedstawiciele Komisji choć pobierali pensje z MSWiA, nie byli funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego.

Gazeta dotarła do "Raportu analitycznego" CBA dotyczącego działalności Komisji Majątkowej. Centralne Biuro Antykorupcyjne bada, czy przy okazji zwrotu niektórych majątków nie doszło do naruszenia interesów lokalnych samorządów zmuszonych do oddania ziemi i budynków o wartości większej od tego, co Kościół utracił.

Z raportu Biura wynika że nawet jeśli uda się udowodnić szkodę w wyniku decyzji Komisji, jej członkom zarzutów postawić się nie da. Nie podlegają oni bowiem takiej jak urzędnicy państwowi odpowiedzialności. Komisje regulacyjne mają bowiem specjalny status. Nie są organem administracji państwowej, samorządowej ani żadnym organem do załatwiania spraw z dziedziny administracji. Niepaństwowy charakter powoduje, że nie są funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu przepisów kodeksu karnego. Ten wyjątkowy status Komisja ma od początku, czyli od 1989 roku.

Autorzy raportu podkreślają, że członkowie komisji mogą podlegać odpowiedzialności tylko za przestępstwa korupcyjne.

Przez 20 lat członkowie komisji rozpatrzyli ponad 2,8 tys. spraw. Kościół otrzymał 65 tys. ha ziemi, a w gotówce 143 mln zł jako rekompensatę.