Lord George Robertson, sekretarz generalny NATO rozpętał swoją wizytą w Pradze wielką debatę o efektywności wydatków na reorganizację i nowe uzbrojenie dla czeskiej armii.

Lord Robertson dał do zrozumienia, że to co najbardziej zajmowało uwagę Czechów, czyli kupno nowych samolotów myśliwskich, nie jest priorytetowym oczekiwaniem Sojuszu. Robertson powiedział, że NATO oczekuje na przyspieszenie modernizacji czeskiej armii tak, aby była ona mniejsza, bardziej mobilna i bardziej efektywna. Dodał, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy przebudową sił zbrojnych Czech, Polski i Węgier, a procesem dalszego rozszerzania Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Ach te samoloty...

Przetarg na dostawę nowych myśliwców czeski rząd ogłosił w styczniu br. zastrzegając jednak, że może go w każdej chwili unieważnić. Zwolennikami tego, aby doszedł on do skutku są przede wszystkim biorące w nim udział firmy zbrojeniowe oraz rządy Niemiec, USA, Francji, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Zdaniem czeskich mediów lobbing, jaki w tej sprawie się rozwija jest całkowicie zrozumiały, ponieważ na zakup myśliwców tylko Czechy wydać chcą 100 mld koron (ok. 2,6 mld dolarów). Za jak najszybszym kupnem nowych samolotów opowiadają się piloci wojskowi. Przestarzałe maszyny radzieckiej produkcji, na jakich latają kończą swą żywotność z dnia na dzień. Od roku 1993 w Czechach doszło do 16 wypadków samolotów wojskowych, w których zginęło 10 pilotów. Maszyny stopniowo wycofywane są z użycia. Jeśli nie dojdzie do kupna nowych samolotów, w roku 2010 Czechom zostanie tylko jeden myśliwiec. Już od dłuższego czasu w Czechach pojawiają się głosy o nieefektywności wydatków na przezbrojenie armii. Na cele wojskowe Czesi wydają 2,3 proc. produktu krajowego brutto, a więc jedynie niewiele mniej niż średnia NATO (2,54 proc. PKB).

Foto EPA

04:00