Prokuratura wypuściła Źmiciera Pimienau, białoruskiego opozycjonistę, który został zatrzymany na polsko-ukraińskim przejściu w Korczowej - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Mężczyzna był poszukiwany na podstawie międzynarodowego nakazu aresztu sprzed 10 lat. Białoruska prokuratura zarzuca mu brutalne pobicie dwóch mężczyzn.

Polscy śledczy po analizie wniosku uznali, że przestępstwo - w myśl polskiego prawa - już się przedawniło - powiedziała prokurator Alina Pich. Białorusin zobowiązał się jednak pozostać w Polsce i stawiać na wezwania prokuratury, do czasu zakończenia postępowania ekstradycyjnego.

Pimienau jechał z Belgii przez Polskę na Ukrainę. Policjanci, którzy doprowadzili Białorusina do prokuratury, mieli uzasadnienie nakazu aresztowania. Witebscy śledczy szczegółowo opisali, że Pilmieniau w listopadzie 2000 roku jednego wieczoru miał napaść na dwóch mężczyzn. Był ponoć pod wpływem alkoholu. Według śledczych, dotkliwie ich pobił i skopał.

Według białoruskiego Radio Swaboda Źmicier Pimienau kilka lat temu otrzymał azyl polityczny w Belgii. Razem z nim zatrzymana została jego żona Kaciaryna, obywatelka Belgii. Jechali na Ukrainę w sprawach rodzinnych.

Pimienau jest członkiem opozycyjnej partii Partia Konserwatywno-Chrześcijańska Białoruski Front Narodowy (PKCh-BNF). Opuścił Białoruś w 2000 roku. Władze Białorusi wszczęły sprawę karną przeciwko niemu o wandalizm i w 2009 roku ogłoszenie o tym, że jest poszukiwany, pojawiło się na stronie internetowej Interpolu. Pimienau mówił wówczas, że odpowiedzialni za poszukiwania dobrze wiedzą, że jest to sprawa polityczna i "po przyjacielsku" radzili mu nie wyjeżdżać bez potrzeby z Belgii.

Radio Swaboda podaje, że służby belgijskie zapewniły rodzinę Pimienaua przed jego wyjazdem na Ukrainę, że z dokumentami, które posiada - legitymuje się tzw. paszportem genewskim - nie powinien być zatrzymany na granicy Unii Europejskiej.