Przed południem 36-letni mężczyzna na jednym z wrocławskich osiedli zabarykadował się w mieszkaniu razem ze swoim 8-letnim synem. Wszystko wskazywało na to, że może dojść do tragedii. Do akcji szybko wkroczyli antyterroryści i sytuację udało się opanować.

Wszystko zaczęło się od tego, że dwa dni temu 36-latek pobił swoją żonę. Kobieta z połamanymi żebrami trafiła do szpitala i właśnie w związku z tą sprawą do mieszkania przy Pilczyckiej na osiedlu Kozanów około 11 przyszli policjanci. Mężczyzna na ich widok wpadł w szał. W obecności 8-letniego syna rzucił się na jednego z funkcjonariuszy wymachując wielką maczetą. Policjanci w obawie o dziecko wycofali się. Na miejsce wezwano psychologów, negocjatorów. Natychmiast przeprowadzono też wywiad z rodziną. Okazało się, że mężczyzna przeważnie reaguje agresją na wydawane mu polecenia, ma napady złości a nawet ataki szału - powiedział komisarz Sławomir Cisowski. "Ta sytuacja była oceniana jako niebezpieczna. Ten mężczyzna po pierwsze wobec naszych negocjatorów zachowywał się w sposób bardzo agresywny. Po drugie nawet członkowie jego rodziny oceniali go jako osobę niebezpieczną, bardzo agresywną" - dodał Cisowski. Po trzech godzinach negocjacji o 14 do akcji wkroczyli antyterroryści. Błyskawicznie wyważyli drzwi i wyprowadzili chłopca całego i zdrowego. Kilka minut później także zakutego w kajdanki ojca.

foto Maciej Cepin RMF Wrocław

15:10