Reforma polskiej armii miała unowocześnić nasze wojsko i przekształcić je tak, by dorównało NATO-wskim standardom. Jednym z założeń było odchudzenie naszych sił zbrojnych i likwidacja niepotrzebnych etatów wyższych oficerów. Jak zatem wygląda armia po dwóch latach reformy?

Zarówno wojskowi aktualnie służący, jaki ci, którzy odchodzą z armii, podkreślają, że wizerunek wojska przedstawiany oficjalnie społeczeństwu jest bardzo odległy od rzeczywistego.

Udaną reformę w polskim wojsku mogliby przeprowadzić dobrzy menedżerowie. Niestety, choć tacy w armii są, to często pozostają niewykorzystani. To układy decydują o zwalnianiu ludzi czy likwidowaniu poszczególnych jednostek.

Według jednego z byłych członków elitarnej jednostki Grom oficerowie ze Sztabu Głównego nie są w stanie przeprowadzić modernizacji – To skostniała instytucja. Ludzie, którzy kończyli szkoły na zachodzie, wracają, ale zamiast wykorzystać ich do wprowadzenia jakiś innowacji, odstawia się ich na boczny tor.

I tak, np. instruktor izraelskiego systemu walki mjr Piotr Tarnawski wraz z czterema kolegami kończy teraz pracę nad programem nowego szkolenia w wojsku polski. Kończy i... odchodzi z armii, bo nikt nie chce wykorzystać jego umiejętności. A dzieję się tak, gdyż – jak mówi mjr Tarnawski – przełożeni nie wiedzą, jakimi umiejętnościami dysponują i co sobą reprezentują ich podwładni.

Tak więc odchodzą dobrzy ludzie, a zostają ci, którzy w cywilu niewiele mogliby zdziałać. Przykładów niewykorzystywania specjalistów można podać wiele. Zastanawiające jednak jest, jak naszą biedną armię stać na taką rozrzutność.

Foto: Archiwum RMF

22:10