Czy autobusowe kasowniki mogą obrażać pasażerów? Okazuje się, że tak – pisze włoska prasa. Wielki kłopot z „wulgarnymi” kasownikami ma dyrekcja transportu miejskiego w Wenecji.

Dziennik "Il Gazzettino" opisuje przypadek kobiety, która podróżowała do jednej z dzielnic na przedmieściach Wenecji. Po wejściu do autobusu jak zwykle skasowała bilet, a wtedy kasownik, obok daty i godziny, wydrukował na nim czteroliterowe slangowe słowo, określające intymne części ciała. Sytuacja powtórzyła się, gdy ta sama pasażerka wracała do domu, autobusem innej linii. Tym razem kasownik obraził ją, używając wyrażenia opisującego w weneckim dialekcie zdradzaną żonę. Gazeta pisze, że te żarty - choć niewątpliwie w złym guście - nie dotknęły kobiety, która z uśmiechem schowała bilet do kieszeni.

Sprawę zupełnie inaczej potraktował zarząd transportu miejskiego, który natychmiast zawiesił nowy system kasowników, pozwalający kierowcom programować kasowniki. Miał on służyć – w razie potrzeby - łatwiejszej identyfikacji pracowników. Dyrekcja przedsiębiorstwa, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, zapewniła, że winnych niesmacznych żartów czekają "niezwykle ostre kary".

20:00