Waldemar Chmielewski, jeden z zabójców księdza Jerzego Popiełuszki, nie obciążył Władysława Ciastonia, byłego generała SB, w którego procesie zeznaje jako świadek. Ciastoń oskarżony jest o kierowanie porwaniem i zabójstwem księdza Popiełuszki.

Chmielewski powiedział przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że generał Władysław Ciastoń "w żaden sposób" nie wpłynął na jego czyny. Dodał, że nie ma pojęcia, by istniał jakikolwiek związek Ciastonia ze sprawą zabójstwa księdza. "Nie spotkałem się z sugestiami, poleceniami czy bezpośrednio wydawanymi dyrektywami, które wpłynęły na moją postawę". A na tą postawę czyli uczestnictwo w mordzie miał wpłynąć głównie Piotrowski, bezpośredni przełożony Chmielewskiego, odsiadujący w tej chwili karę w więzieniu. Piotrowski miał mu powiedzieć, że jest "zalecenie z góry, iż ksiądz ma zamilknąć", jednak nie podał nazwisk. Wyjaśnił natomiast, że "górę" rozumie jako szeroko pojęte kierownictwo MSW. Chmielewski dodał, że w swoim postępowaniu kierował się brakiem rozsądku i tym, co mówił Grzegorz Piotrowski.

Chmielewski został już skazany w tej sprawie, ale w innym procesie. Odsiedział w więzieniu 8 z zasądzonych 14 lat. Chmielewski jest na wolności od 1993 roku, zmienił już nazwisko, ale sąd zakazał dziennikarzom ujawaniania jego obecnego nazwiska. Przypomnijmy: Chmielewski był w dowodzonej przez kapitana Grzegorza Piotrowskiego grupie trzech oficerów SB, którzy 19 października 1984 roku porwali i okrutnie zamordowali księdza Jerzego Popiełuszkę, kapelana podziemnej "Solidarności". Posłuchaj relacji warszawskiej reporterki radia RMF, Miry Skórki:

00:45