Znów opóźnią się negocjacje z porywaczami Airbusa, stojącego na lotnisku w Kandaharze od ponad dwóch dni. Specjalny zespół negocjacyjny wystartował kilkadziesiąt minut temu z Delhi, ale niespodziewania po kilkunastu minutach lotu ZAWRÓCIŁ. Oficjalnie mówi się o awarii samolotu.

W tej sprawie jednak od początku prawda mieszała się z niespradzonymi plotkami. Oto najnowszy przykład: według pakistańskiego rządu na pokładzie uprowadzonego Airbusa znajduje się agent indyjskiego wywiadu. Islamabad nie ujwanił żadnych szczegółów - ale możliwości są dwie. Mógł on znalaźć się w samolocie przypadkiem i porywacze nie mają pojęcia o jego prawdziwej tożsamości. Jednak pakistańscy politycy sugerują, że agent może współpracować z porywaczami, a cała akcja to prowokacja wymierzona w Islamabad.

Od pierwszego momentu tego dramatu na linii Pakistan-India iskrzyło. Pakistańczycy nie godzili się na lądowanie porwanego samolotu w Lahore. Ustąpili dopiero, gdy zginął pierwszy z zakładników. Później wielokrotnie sugerowali, że Delhi może chcieć wykorzystać porwanie dla anty-pakistańskiej propagandy.

Przypomnijmy, że samolot uprowadzili islamscy separatyści z Kaszmiru, którzy chcę oderwać tą prowincję od Indii i przyłączyć właśnie do Pakistanu. Ich główne żądanie - to zwolnienie z indysjkiego więzienia duchowego przywódcy islamskiego Kaszmiru.

Wiadomości RMF FM 12:45