Dom samotnej matki, zdaniem lokalnych władz jest niestosownym sąsiedztwem dla przedszkola. Chodzi o jedyne w Lublinie tego typu schronisko, które już teraz pęka w szwach. W domu już mieszka pięćdziesiąt kobiet z pociechami. W kolejce czekają następne.

Czekają, choć z braku miejsca nie mają żadnych szans na schronienie. Jest co prawda nowy lokal, o wiele większy, ale sęk w tym, że położony w okolicach przedszkola. A to jak przewidują pracownicy domu, dopiero początek kłopotów. Najwięcej bezdomnych matek puka do drzwi schroniska wraz z pierwszymi chłodami, czyli na przełomie wrześnie i października. Jan Sidor prezes fundacji SOS bezradnie rozkłada ręce, bo zamiast pomagać już teraz musi odsyłać kobiety: "Łatwo się mówi, że nie mamy miejsca. Natomiast gorzej ta sytuacja wygląda kiedy zrozpaczona matka z maleńkim dzieckiem zaczyna płakać. My jednak naprawdę jesteśmy bezsilni". O nowy lokal na schronisko fundacja ubiega się co najmniej od kilku miesięcy. Jak dotąd bezskutecznie. To nie zła wola urzędników, tylko niewłaściwa lokalizacja stanęła na przeszkodzie - zapewnia ratusz: "Sąsiedztwo matek bezdomnych z dziećmi uczęszczającymi do przedszkola wydaje się nie być sąsiedztwem najszczęśliwszym. Na pewno protestowaliby w związku z tym i rodzice i myślę, że też same podopieczne korzystające z opieki w rezultacie nie byłyby tym uszczęśliwione". Jak dodaje Maja Tatara, jeśli fundacja wskaże odpowiedni lokal - najlepiej wolno stojący, z dala od przedszkoli czy szkół to z pewnością go otrzyma. Pytanie tylko, kiedy i co w tym czasie mają zrobić matki z dziećmi rozpaczliwie szukające dachu nad głową. Władze Lublina najwyraźniej zamierzają ukryć samotne matki w głębokim lesie.

15:50