Manchester City i Liverpool zagrają dziś w półfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zespół, który wygra dwumecz i awansuje, będzie miał bardzo duże szanse na zdobycie trofeum. W finale będzie bowiem czekać zespół z drugiej ligi - Cardiff City albo Crystal Palace.

Nie da się ukryć, że po wygraniu trudnego półfinału mecz o Puchar będzie, przynajmniej w teorii, łatwym zadaniem. Problem jednak w tym, by zagrać w meczu o najwyższą stawkę. Zarówno Manchester City jak i Liverpool w ostatnich tygodniach nie spisują się zbyt dobrze. Co prawda w bezpośrednim meczu ligowym "The Citizens" wygrali z Liverpoolem aż 3:0, ale trener Roberto Mancini zapewnia, że nie będzie miało to żadnego wpływu na pucharowy pojedynek.

Włoskiemu trenerowi zależy jednak na wygranej, bo ostatnio jego piłkarze odpadli z Pucharu Anglii i to po porażce w prestiżowym meczu z Manchesterem United 2:3. Co prawda w ligowej tabeli City prowadzą i mają 3 punkty więcej od "Czerwonych Diabłów", ale porażka popsuła nastroje fanów. Manciniemu nie brakuje kłopotów. W pojedynku z Liverpoolem niepewny jest występ Mario Balotellego, Edina Dżeko czy Davida Silvy. Zawieszony jest Vincent Kompany. Z kolei Yaya i Kolo Toure przygotowują się do Pucharu Narodów Afryki.

Trener nie ukrywa, że zimą chciałby wzmocnić drużynę. Brakuje nam na przykład środkowego obrońcy. Jeśli nikt nie wyzdrowieje, będziemy musieli korzystać z młodych zawodników - mówi Włoch. Wiele osób myśli, że mamy dużo zawodników. Mamy 19 plus bramkarze. To nie jest duży zespół - dodaje. Ewentualne kontuzje mogą zatem oznaczać dla klubu duże kłopoty.

Zmartwień nie brakuje również w Liverpoolu. Co prawda, poza zawieszonym za rasizm Luisem Suarezem, Kenny Dalglish może liczyć na wszystkich podstawowych zawodników, ale atmosfera w drużynie nie jest najlepsza. Ostatnio na policję trafił Steward Downing, który był przesłuchiwany w związku z uderzeniem w nocnym klubie swojej byłej partnerki. Poza tym, po aferze z Suarezem i zatrzymaniu za rasistowskie zachowanie kibica Liverpoolu podczas ostatniego meczu Pucharu Anglii z Oldham, do piłkarzy i fanów drużyny zaczyna powoli przylegać łatka rasistów.

Mimo wszystko, "The Reds" mają zamiar na boisku zapomnieć o kłopotach. Wszystko może się zdarzyć w dwumeczu, a celem Liverpoolu jest uzyskanie w wyjazdowym meczu rezultatu, który będzie dawał świetną okazję do awansowania na Wembley, podczas potyczki na Anfield - mówi przed meczem gwiazdor Liverpoolu z lat 80. Alan Hansen.