Tomasz Skory: Dzisiaj weszła w życie budząca od paru tygodni spore kontrowersje i emocje nowa lista leków refundowanych. Tworzące ją Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że chorzy będą płacić za leki 18-20 procent mniej a Śląska Kasa Chorych przeprowadziła symulację, z której wynika, że wręcz przeciwnie leki będą średnio o 8 procent droższe. Jest pan zdziwiony ta różnicą?

Konstanty Radziwiłł: Niewątpliwie trzeba powiedzieć, że jeśli spadły ceny leków – a spadły niewątpliwie – to trzeba się z tego cieszyć. O ile one spadły, a ile ktoś więcej zapłacił czy mniej to jak mnie pana zapyta to ja powiem, że nie wiem tego do końca, ponieważ kasy chorych oczywiście dysponują większymi możliwościami liczenia tych pieniędzy niż my.

Tomasz Skory: Ale czy mogą dysponować większymi możliwościami liczenia niż ministerstwo? To jest poważna różnica.

Konstanty Radziwiłł: Ja nie chcę tego komentować.

Tomasz Skory: Ministerstwo mówi 20 procent taniej, kasa chorych jedna – ta najlepiej przygotowana do przeprowadzenia takiej operacji – przeprowadza symulację i twierdzi, że są droższe leki o 8 procent.

Konstanty Radziwiłł: Panie redaktorze, przede wszystkim trzeba tutaj ustalić pewne fakty. Jeżeli spadają ceny leków to niewątpliwie sumaryczne pieniądze wydane na te leki będą mniejsze i myślę, ze nie ma żadnego powodu do tego, żeby nie wierzyć w to, ponieważ to wynika z rozporządzeń opublikowanych i cen urzędowych, które tam się znajdują. Co to znaczy sumaryczne pieniądze? Suma pieniędzy wydawanych na dany lek to jest suma pieniędzy wydanych przez kasę chorych i przez obywatela. I teraz jest pytanie takie, czy zawsze jeżeli spada ogólna cena leku zyskują obie strony? Czy może tak być, że jednak zyskuje, druga nie zyskuje? A czasem może się zdarzyć tak, że jedna zyskuje a druga traci. Ten system niestety jest tak skomplikowany, że bardzo trudno go w paru słowach wytłumaczyć, ale jest również taka możliwość, że przy spadku ceny urzędowej kasa chorych zapłaci mniej, natomiast pacjent-chory zapłaci więcej. Wydaje się, że to jest tak naprawdę to miejsce, które jest szczególnie wrażliwe. Ja cieszę się i sekunduje ministrowi zdrowia w tym, że kasy chorych czyli nasze publiczne fundusze oszczędzą ileś pieniędzy – nie wiem ile to będzie, to się okaże w praniu.

Tomasz Skory: Ministerstwo twierdzi, że to będzie prawie miliard.

Konstanty Radziwiłł: To bardzo dobrze, dlatego że tych pieniędzy brakuje w systemie ochrony zdrowia i jeśli na lekach oszczędzi się tyle pieniędzy to te pieniądze mogą być skierowane na świadczenia zdrowotne. Natomiast – ja to powtarzam do znudzenia – że jako lekarz interesuję się przede wszystkim indywidualnym chorym i szczególnie bliski jest mi los tych, którzy są przewlekle chorzy. Co to są za pacjenci? To nie są chorzy, którzy jak pan czy ja generalnie jesteśmy zdrowi, od czasu do czasu zdarzy nam się jakaś choroba typu grypa czy zapalenie oskrzeli, albo inna choroba która trwa tydzień lub dwa i wymaga pewnych nakładów. To w zasadzie nie jest problem. Tutaj nawet jeżeli zdarzy się, że odpłatność za jakiś lek będzie trochę większa to nie będzie nieszczęścia, bo ostatecznie jakoś można z tym sobie poradzić. Natomiast problem i dramat zaczyna się tam, gdzie dotyczy to człowieka chorego na chorobę przewlekłą czyli taką, która będzie miał do końca życia. Takie choroby to cukrzyca, astma, nadciśnienie tętnicze i wiele innych.

Tomasz Skory: Panie doktorze, to czy w związku z tym sekundując panu ministrowi, rozumie pan dlaczego minister Łapiński próbował zwiększać odpłatność za paski testowe dla cukrzyków, za paski przeciwbólowe dla chorych z nowotworem.

Konstanty Radziwiłł: Nie. Ja tego nie rozumiem.

Tomasz Skory: Może to było straszenie firm farmaceutycznych, oburzeniem obawami chorych po to, żeby obniżyły ceny?

Konstanty Radziwiłł: Ja uważam, że chorzy nie są kartą, którą można dowolnie obracać w takiej grze przy stoliku z firmami farmaceutycznymi a szczególnie wtedy, kiedy odbywa się to w sposób publiczny.

Tomasz Skory: A byli taką kartą?

Konstanty Radziwiłł: Tak mi się wydaje. Sam minister tak mówił. Ja muszę powiedzieć, że stojąc na straży chorego mojego indywidualnego podopiecznego protestuję przeciwko takiej metodzie. To jeszcze nie jest wszystko. Gorzej jeżeli efektem tego wszystkiego jest to – a wydaje się, że w przypadku przynajmniej niektórych pacjentów i niektórych chorób przewlekłych tak będzie rzeczywiście – że rzeczywiście pacjenci zapłacą za leki więcej. Czasem są to sumy, które pacjentom czy osobom zdrowym wydają się trochę śmieszne, że ktoś zapłaci zamiast 5 złotych – 7 albo 9 za opakowanie jakiegoś leku, czy też np. paska diagnostycznego. Trzeba zdawać sobie sprawę, że te wydatki ci ludzie ponoszą miesiąc w miesiąc, rok w rok aż do końca swojego życia. W dodatku najczęściej są to ludzie, którzy są generalnie poszkodowani przez los, bo po prostu z powodu swojej choroby często nie mają pracy, mają gorszą pracę, są po prostu biedni. Wydaje mi się, że takim podstawowym zobowiązaniem tego publicznego płatnika, w tym przypadku również państwa za tych ludzi to byłoby to, żeby stworzyć im przynajmniej to co się da dać, tzn. jaki taki, w miarę osiągalny komfort życia. Za takie pieniądze, które są porównywalne, które wydają inni ludzie na życie.

Tomasz Skory: Czy to się dało tymi rozporządzeniami dotyczącymi leków refundowanych?

Konstanty Radziwiłł: My przyglądamy się tym listom w tej chwili. Wydaje się, że w niektórych przypadkach niestety się to nie uda.

Foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa