Przesłuchania w sprawie Roberta Hanssena, agenta FBI pracującego dla Rosjan, rozpoczęła amerykańska senacka Komisją ds. Wywiadu.

Sesja toczy się przy drzwiach zamkniętych. Na niej dyrektor FBI, Louis Freeh, ma wytłumaczyć senatorom, dlaczego szpieg działał bezkarnie aż przez 15 lat. Wyjaśnienia złożą także: szef CIA George Tenet i minister sprawiedliwości John Ashcroft. Dwaj pierwsi kierowali swymi agencjami jeszcze za kadencji poprzedniego prezydenta, Billa Clintona.

Dlaczego nie reagowali?

Wczorajszy "New York Times" podał, że nie wymieniony z nazwiska funkcjonariusz wywiadu rosyjskiego ostrzegł w połowie lat 90. służby specjalne USA, że w FBI działa szpieg, ale agenci tego biura nie potrafili z tego skorzystać i wytropić Hanssena. Informacja z rosyjskiego źródła spowodowała, ze kontrwywiad FBI zaczął przez pewien czas szukać obcego agenta w swych szeregach. Poszukiwania jednak zarzucono, kiedy w kilka miesięcy później to samo źródło powiadomiło Amerykanów, że szpieg infiltrował w rzeczywistości nie FBI, lecz CIA. Dopiero pod koniec zeszłego roku kontrwywiad amerykański otrzymał - znowu z Rosji - materiały wskazujące, że "kret" znajduje się jednak w FBI. 18 lutego Hanssen został aresztowany, kiedy zostawiał tajne materiały dla swego rosyjskiego współpracownika w jednym z parków na przedmieściach Waszyngtonu. Mimo ostrzeżenia w połowie zeszłej dekady, kierownictwo FBI nie zaostrzyło nawet środków ostrożności, co uczyniła CIA po wyjściu na jaw działalności szpiega w tej agencji, Aldrzicha Amesa. Agentów FBI do dziś nie poddaje się na przykład rutynowym kontrolom za pomocą wykrywaczy kłamstw.

00:50