Kontynent bez nadziei - tak o Afryce pisze w najnowszym wydaniu tygodnik "Economist". To jedna z najbardziej niespokojnych części globu, pustoszona licznymi wojnami: w Sierra Leone, Kongu, Etiopii, Sudanie. Narasta także napięcie w innym kraju - Zimbabwe.

Od kilkunastu tygodni świat z uwagą przygląda się wydarzeniom w tym południowoafrykańskim państwie. Zbrojne grupy weteranów wojny o niepodległość Zimbabwe okupują farmy białych właścicieli ziemskich. Prezydent Robert Mugabe i weterani twierdzą, że w ten sposób chcą doprowadzić do wywłaszczenia białych i sprawiedliwego - ich zdaniem - podziału ziemi uprawnej.

Krwawy spór o ziemię w Zimbabwe pochłonął już 19 ofiar, w tym co najmniej jedna w tym tygodniu. W całym kraju okupowanych jest ponad 1000 gospodarstw należących do Białych.

Tymczasem wczoraj około 50 osób pod wodzą czarnoskórych weteranów wojny wyzwoleńczej w Zimbabwe zajęło farmę 81-letniego Iana Smitha byłego premiera tego kraju.

Nasz specjalny wysłannik do Zimbabwe - Grzegorz Dobiecki - zdołał wkupić się w łaski słynnych weteranów wojennych. Był w ich obozie i w okupowanych przez nich posiadłościach białych farmerów Weterani zaprosili go nawet na swój przedwyborczy miting:

Niechęć do Anglików czy Amerykanów musi być zatem rzeczywiście ogromna. Za co ich winią weterani?

Czy obecnie wyczuwa się atmosferę pewnego uspokojenia sytuacji?

A jacy są sami weterani, czy są to rzeczywiście żądne odwetu grupy zbrojne?

Jeszcze dziś nasz specjalny wysłannik, Grzegorz Dobiecki, będzie rozmawiał z liderem weteranów wojennych - Czendżerai Hunzwli, który sam siebie nazywa Hitlerem.

Hunzwli, człowiek z otoczenia prezydenta Mugabe, niemal czczony przez weteranów wojennych, ma kłopoty z wymiarem sprawiedliwości. Poza obrazą sądu, zarzuca mu się zagarnięcie kilkunastu tysięcy dolarów w tytułu odszkodowania z kasy weteranów na podstawie fałszywych zaświadczeń. Wynika z nich, że Hunzwli utracił aż 117 procent zdrowia w wyniku ran odniesionych w zamachu w latach siedemdziesiątych, do którego... w rzeczywistości w ogóle nie doszło. W tym czasie Hitler studiował medycynę w Warszawie.

Na 24 i 25 czerwca - zaplanowano wybory parlamentarne w Zimbabwe. Z ogłoszeniem daty władze w Harare zwlekały bardzo długo i chyba osiągnęły swój cel - opozycja słabnie, a wszystko wskazuje na to, że czas pracował na korzyść rządzącej partii - prezydenta Roberta Mugabe ZANU PF. Czy ta decyzja oznacza że sytuacja w tym kraju wreszcie się uspokoi?

do stolicy Harare zjezdzają już międzynarodowi obserwatorzy, a jeszcze niedawno

mówiono przecież o możliwości sankcji wobec Zimbabwe?

Według naszego specjalnego wysłannika opozycyjny Ruch na Rzecz Demokratycznych Przemian rzeczywiście traci zwolenników. Grzegorz Dobiecki:

Reporterzy RMF FM