Jeszcze dziś niemiecki sąd ma zdecydować czy Alfred Sirven, były szef koncernu Elf zostanie przekazany stronie francuskiej. Francuski biznesmen jest podjerzewany o liczne afery łapówkarskie we Francji, ale także w Niemczech.

Niemcy próbują przetrzymać u siebie Sirvena jak najdłużej, a to nie podoba się już Francuzom. Zwłoka jest jednak próbą wyciągnięcia od niego jak najwięcej informacji.

Były wiceprezes francuskiego koncernu naftowego Elf Alfred Sirven przebywający w areszcie we Frankfurcie nad Menem oświadczył, że nie będzie zeznawał przed niemiecką śledczą komisją parlamentarną. Dzisiaj Sirven ma być wydany Francji, gdzie czeka go proces o poważne nadużycia finansowe. Niemcy podejrzewają go ponadto, iż w 1992 roku przekazał ówczesnemu kanclerzowi Niemiec Helmutowi Kohlowi prowizję w wysokości 256 mln franków francuskich (37 mln marek). W zamian za to Elfowi miano umożliwić nabycie prywatyzowanego wschodnioniemieckiego kombinatu petrochemicznego Leuna. Trzy niemieckie partie polityczne - socjaldemokratyczna SPD, chadecka CDU i liberalna FDP - zażądały parlamentarnego śledztwa w sprawie domniemanej łapówki firmy Elf dla kanclerza. W tym celu zamierzano doprowadzić do przesłuchania Sirvena przez niemiecką komisję parlamentarną. Jednak za pośrednictwem swej adwokatki Sirven oświadczył, iż nie chce składać zeznań w Niemczech - poinformował rzecznik wyższego sądu krajowego we Frankfurcie Wolfgang Frank. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM w Berlinie Tomasza Lejmana:

Wszyscy go chcą...

74-letni Sirven został aresztowany po tym, jak jego samolot z Filipin wylądował we Frankfurcie nad Menem. Biznesmen od pięciu lat poszukiwany był międzynarodowym listem gończym. W ubiegłym tygodniu francuskim funkcjonariuszom udało się go zatrzymać na Filipinach i odesłać do Europy. Jednak nie dotarł do Francji, ponieważ po wylądowaniu we Frankfurcie nad Menem został natychmiast aresztowany przez niemiecką policję. Niemieckie władze twierdziły początkowo, że procedura ekstradycyjna potrwa w przypadku Sirvena około tygodnia. Przeciwko przetrzymywaniu Sirvena w Niemczech wystąpiła jednak wczoraj Francja, domagając się jak najszybszego wydania byłego wiceprezesa firmy Elf. Sirven jest poszukiwany także w Szwajcarii, gdzie miałby odpowiadać za pranie brudnych pieniędzy. Władze szwajcarskie w czasie weekendu zapowiedziały jednak, że nie będą domagać się ekstradycji biznesmena z Frankfurtu, lecz nawiążą współpracę z prokuraturą w Paryżu w sprawie oskarżeń wysuwanych przeciwko deportowanemu.

A wszystko dlatego, że...

"Żywa bomba" - tak wielu komentatorów nazywa Alfreda Sirvena, jednego z byłych szefow koncernu naftowego Elf, na którego zeznania z niecierpliwością czekają paryscy sędziowie śledczy. "Wiem tyle o różnych liderach politycznych, że jakbym to wszystko ujawnił, to Republika Francuska wyleciałaby 20. razy w powietrze!" - ostrzegał już od dawna Sirven. Według paryskiej prokuratury, przez ręcę Sirvena przeszly łapówki o łącznej wysokości ponad pół miliarda dolarów, którymi naftowy gigant zapewniał sobie przychylność przywodców politycznych w Europie, Azji i Afryce. Podejrzewa się również, że Elf nielgalnie finansował kampanie polityczne - m.in. byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla - oraz zbrojne zamachy stanu w kilku afrykańskich krajach, żeby utrzymać tam francuskie wpływy.

Słowem: jeżeli 74-letni Sirven zacznie sypać nazwiskami, to Francji grozi polityczne trzęsienie ziemi. W Paryżu trwa już proces byłego szefa francuskiej dyplomacji, Rolanda Dumasa, który oskarżony jest o przyjęcie od koncernu Elf łapówek i kosztownych "prezentów" o łącznej wysokości blisko 10. milionów dolarów - w tym ponad 300-metrowego, luksusowego apartamentu. Prokuratura twierdzi, że dostał je w zamian za wydanie pozwolenia na sprzedaż Tajwanowi okretów wojennych, wyprodukowanych przez inny nadsekwański koncern - Thomsona. Elf był w tej tranzakcji pośrednikiem. Pikanetrii całej aferze dodaje fakt, że do wydania pozwolenia na sprzedaż okretów Tajwanowi skłoniła Dumasa - prawdopodobnie na poduszcze - jego kochanka, Christine Deviers-Joncour, która była "agentem do zadań specjalnych" Sirvena. Tak przynajmniej wynika z opublikowanych przez nią wspomnień p.t. "Dziwka Republiki". Alfred Sirven był dotąd sądzony na tym samym procesie zaocznie, bo - jeszcze do niedawna - skutecznie ukrywał się na Filipinach, choć byl ścigany przez Interpol w 177. krajach swiata.

Foto EPA

08:40